poezja polska - serwis internetowy

STRONA GŁÓWNA ˇ REGULAMIN ˇ WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW ˇ IMAK - MAGAZYN VIDEO ˇ AKTUALNOŚCI ˇ FORUMCzwartek, 28.03.2024
Nawigacja
STRONA GŁÓWNA

REGULAMIN
POLITYKA PRYWATNOŚCI

PARNAS - POECI - WIERSZE

WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW

KORGO TV

YOUTUBE

WIERSZE /VIDEO/

PIOSENKA POETYCKA /VIDEO/

IMAK - MAGAZYN VIDEO

WOKÓŁ POEZJI /teksty/

WOKÓŁ POEZJI /VIDEO/

RECENZJE UŻYTKOWNIKÓW

KONKURSY 2008/10 (archiwum)

KONKURSY KWARTAŁU 2010 - 2012

-- KONKURS NA WIERSZ -- (IV kwartał 2012)

SUKCESY

GALERIA FOTO

AKTUALNOŚCI

FORUM

CZAT


LINKI

KONTAKT

Szukaj




Wątki na Forum
Najnowsze Wpisy
"Na początku było sł...
Ksiądz Jan Twardowski
Chimeryków c.d.
playlista- niezapomn...
Bank wysokooprocento...
Co to jest poezja?
Monodramy
,, limeryki"
HAIKU
poezja,org
Ostatnio dodane Wiersze
Oko
Marina z wlewek
Na początku
Przebudził się
Miniaturki na wesoło
kino objazdowe
do siebie
wielki post, wczesna...
kalki
Deadline
Zobacz Temat
poezja polska - serwis internetowy | POEZJA I OKOLICE | O POEZJI
Strona 5 z 5 << < 2 3 4 5
Autor RE: Choroby współczesnej poezji
Fart
Użytkownik

Avatar Użytkownika

Postów: 26
Miejscowość: wielkopolska
Data rejestracji: 03.10.08
Dodane dnia 30.05.2013 10:02
Trafne podsumowanie - podpisuję się!
Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor Choroby współczesnej poezji
Gloinnen
Użytkownik

Postów: 118
Miejscowość: Tol Eressea
Data rejestracji: 18.05.11
Dodane dnia 30.05.2013 09:35
Pewnie zakładam kolejny temat pt. "bicie piany", ale chciałam się podzielić z Wami pewnymi spostrzeżeniami. Nie jestem ani wielką autorką, a krytyk też ze mnie pewnie lichy, pisaniem "serio" zajmuję się od niedawna, i raczej można mnie potraktować jako parafiankę, która wpadła z tupetem na salony i próbuje się mądrzyć. Czytam jednakże bardzo dużo. Tutaj natrafiłam na kilka dyskusji, których głównym tematem była ogólna degrengolada kondycji współczesnej poezji. Chyba nawet powstał taki wątek pt. "Poezja zdycha..." Współczesnych poetów się nie czyta, a działalność na tym poletku jest uważana najczęściej za rodzaj nieszkodliwego wariactwa. A przecież nie zawsze tak było. Wystarczy cofnąć się w czasie zaledwie o kilka dekad. Za napisanie i upublicznienie pewnych utworów literackich można było trafić za kratki, a np. w czasach stalinowskich w Rosji - na zsyłkę (vide Osip Mandelsztam, chociażby). Poezja więc uważana była za potężną siłę, która miała ogromną moc oddziaływania na ludzi, na ich myślenie i postrzeganie rzeczywistości. Wyrażała to, o czym nikt nie miał odwagi głośno powiedzieć, wpisywała się w dyskurs światopoglądowy, etyczny, humanistyczny, obnażała "nagość króla", stawała się towarzyszką wspólnej niedoli.

Obecnie jednak zboczyła z tej ścieżki i oddaliła się od niej o lata świetlne. I stąd jej kryzys. Według mnie jej postępująca elitarność i niszowość wzięła się z tego, że ma, w gruncie rzeczy, coraz mniej do zaoferowania.

Żyjemy w epoce w miarę bezpiecznej, zewsząd bombarduje nas hedonistyczny imperatyw, zmuszający do korzystania pełnymi garściami z szerokiej oferty uszczęśliwiających nas gadżetów. Mentalnie dziecinniejemy i obojętniejemy na ważne kwestie związane z człowieczeństwem oraz na ważne pytania dotyczące postaw, wartości, idei.

Nastąpiła swoista polaryzacja poezji, ewolucja w dwóch skrajnych kierunkach. Twórczość poetycka albo zbliża się do popkultury i szuka czytelnika niewyrobionego, łykającego to co łatwe, ładne i lekkostrawne, albo też - wręcz przeciwnie - zamyka się w hermetycznym, przeintelektualizowanym świecie, który nie pozwala jej rozwinąć skrzydeł.
Z jednej strony więc - telenowela i tabloid, z drugiej - na zasadzie skrajności - niedostępny, koturnowy Parnas, skupiony na wzornictwie i cudach na kiju.

Pomijając ten pierwszy "grzech" - drugi jest jeszcze bardziej niebezpieczny, ponieważ - moim skromnym zdaniem - forma zabija format. Nieistotny staje się rzeczywisty przekaz, liczy się jedynie werbalna ekwilibrystyka. A żadna realna kontrofensywa praktycznie nie istnieje. Jako obserwatorka forów literackich dostrzegam cały przekrój anty-wzorców, które spróbuję tutaj wymienić.

Tandetna liryka osobista, oparta najczęściej na doświadczeniu nieszczęśliwej miłości wciąż dominuje. Stąd wysyp wierszy, w których słychać jęki rozpaczy, dusza cierpi katusze i szlocha bo nikt jej nie kocha, serce pogrąża się w rozterce, wylewa hektolitry łez, a niespełnienie i tragiczne osamotnienie wtrąca w bezdenną pustkę.
Autorzy i entuzjaści powyższej konwencji są wyjątkowo pyskaci, ponieważ dla nich jedynie takie właśnie pisanie ma sens, jako pisanie "intuicyjne" (ulubiony przez nich epitet) i emocjonalne. Bo przecież poezja ma służyć wyrażeniu uczuć, a kogo takowe pisanie zniesmacza i śmieszy, ten podły, bezduszny krytykant.

Kolejnym anty-wzorcem są: chlanie, ćpanie i pierdolenie - przedstawione jako najwyższy stopień inicjacji w ludzką egzystencję, tudzież jako jedyna forma sprzeciwu wobec podłości świata. Krótko mówiąc, wóda, dragi i seks są remedium na poczucie bezsensu, sposobem na wyrażenie swojej prywatnej, egzystencjalnej frustracji. To prymitywny epigonizm zaśniedziałego modernizmu, ale wciąż wydaje się atrakcyjny. W końcu gówniarzeria też czuje się dorosła, jak zajara czy też jak da sobie w palnik. Podobnie i teraz, jeżeli autor utopi nihilizm w kieliszku i napisze o tym wiersz, może uznać się za wtajemniczonego w nie wiadomo jakie głębie.

Nierzadko też ważkim problemem poetyckim staje się własna niemoc twórcza. Poezja wówczas zaczyna przypominać psa biegającego w kółko za własnym ogonem. Ciekawe, że najczęstszym motywem tych meta-rozważań jest nieczuła na perły sypane wieprzom przed ryje krytyka literacka. Autor wówczas w zasadzie koncentruje się na okowach, w jakie została bestialsko ujęta jego - zazwyczaj bardzo emocjonalna - ekspresja.

Wspominając o popkulturze nie sposób też zwrócić uwagi na - jak ja to ironicznie nazywam - "pierdy motylka", czyli słodkie, ulotne, kiczowate do bólu impresje, jak to ślicznie świeci słoneczko w ogródku, a peel(ka) siedzi sobie na ławeczce, najczęściej w towarzystwie ukochanego kotka lub pieska (a jakże) i w infantylny sposób cieszy się życiem, otulony(a) powiewami wiosennego wiatru. Cukierkowość do sześcianu, krótko mówiąc, wszyscy znamy i... lubimy, bo przecież miło, optymistycznie, wdzięcznie, toteż pastwić się nie uchodzi...

Nie zapominajmy o kiepskich stylizacjach. Autorzy piszą Mickiewiczem, Słowackim, Wyspiańskim, Leśmianem, Pawlikowską-Jasnorzewską... Na dodatek nie traktują tego jako warsztatowej wprawki, bo to akurat byłoby jeszcze całkiem niegłupie i w pełni uzasadnione. Problem pojawia się, gdy wydaje im się, że w taki sposób zawojują poetyckie środowisko. Najczęściej nie dostrzegają przepaści, jaka dzieli ich produkcje od dzieł mistrzów. Chociaż mają też swoich zwolenników, bo przecież ktoś, kogo edukacja czytelnicza kończy się na programie szkolnym, na pewno wystawi laurkę za podobną twórczość.

Dalej mamy banalne reminiscencje. Skądinąd lubiane i wysoko cenione nawet na wysokich półkach (konkursy poetyckie). Tego rodzaju wiersze pisane są według określonego schematu: wracam do domu sprzed lat, ach, wszystko przemija, witają mnie tylko cienie i szepty, gdzie się podziało moje utracone dzieciństwo, pamiętam zapach chleba, spracowane ręce matki i ojca, i dalej w tym stylu, aż mdli. Powtarzalne do znudzenia, ale wciąż w cenie, bo porusza czułe struny, poza tym wprowadza pewien przaśno-rustykalny klimacik, który dzisiaj bardzo smakuje, jak chleb ze smalcem w ramach czekadełka w drogiej knajpie. Trochę folkoru, trochę melodramatyzmu - i szafa gra.

Warto też odnotować turpistyczne prowokacje. Problem dotyczy zwłaszcza dziedziny erotyki, ale nie tylko. Poezja przypomina nierzadko zawody w tym, kto więcej wulgaryzmów i fizjologicznych szczegółów upchnie w tekst (z prymatem czynności wydalniczych i defekacyjnych). Autor się jara własną obsceną, a potem przenosi powyższą manierę do innych obszarów swojej twórczości, niezależnie od tematu i jego ciężaru gatunkowego.

Jedną z odmian tych prowokacji jest ordynarna "radosna twórczość", w stylu: "kiedy zimno dzisiaj w chacie, dla rozgrzewki walę w gacie" albo "daj mi dupy ukochana, będę jebał cię od rana"... Czujecie bluesa? Humor wprawdzie stosowny raczej na męski wieczór przy flaszce bimbru, ale nic to, ważne, że gawiedź się bawi, ba, wręcz pokłada się ze śmiechu.

Anty-temat z innej parafii - to tzw. literackie widokówki. Autor zwiedził Paryż, Londyn, Pragę, Nowy Jork - więc ma parcie na opisanie tego mową wiązaną - i płodzi poemę o prześlicznych zaułkach, klimatycznych kafejkach, strzelistych drapaczach chmur, Wieży Eiffla, Big Benie, itp. Również chłam choć sama konwencja ma w sobie potencjał. Tu różnica dobry wiersz/zły wiersz jest mniej więcej taka, jak między pocztówką a fotografią artystyczną z prawdziwego zdarzenia. Generalnie jednak wojaże inspirują w sposób dość wtórny, mało odkrywczy.

No i wreszcie pozostaje - brak tematu. Wiersz jest jedynie popisem słowotwórstwa, ewentualnie zabaw werbalnych, z których kompletnie nic nie wynika, natomiast czytelnik ma wrażenie, że jest widzem aktu poetyckiej masturbacji. Autor buduje misterną konstrukcję totalnego bełkotu, a ponieważ nikt nie rozumie, o co chodzi (sam piszący również), więc na wszelki wypadek ocena powyższego ogranicza się do zdawkowego "piania z zachwytu". Dodam, że właśnie taki rodzaj pisania jest, moim zdaniem, na chwilę obecną, dominujący szczególnie w twórczości "uznanej". Kiedy nie mam nic do powiedzenia w żadnym istotnym temacie, układam sobie wiersz z obrazków, okraszę jakąś "kurwą" czy obcojęzycznym cytatem, dołożę coś "erudycyjnego" i powalę na kolana środowiska krytycznoliterackie.

Zamiast podsumowania stwierdzę, że powyższe tendencje zdecydowanie szkodzą poezji w ogóle. Nie są one oczywiście "równoważne", niektóre odnoszą się do tego, co określamy mianem "grafomanii" (kiepskie stylizacje, pisanie "intuicyjne", "pierdy motylka"), inne potrafią zbierać wysokie notowania także i wśród guru współczesnej poezji, jurorów konkursowych - banalne reminiscencje, widokówki literackie, turpistyczne prowokacje, "wsobny" formalny bełkocik, lansowany pod przemądrzałym mianem hermetyczności.

W tym wszystkim nie ma miejsca na przemówienie ludzkim głosem. I nie ma przede wszystkim miejsca na to, aby przywrócić poezji pewne fundamentalne ongiś funkcje. Głos poety przestał być głosem "pro" czy "kontra", przestał zmuszać czytelnika do przemyśleń na jakiś temat (czy do myślenia w ogóle), przestał drażnić sumienia, podważać doktryny, inicjować istotne dialogi (np. społeczne, historyczne, polityczne, moralne, estetyczne).

Po pierwsze - po co? Może wszak zaboleć, co jest sprzeczne z postulatami naszego ulubionego hedonizmu. Po drugie - jakim prawem? Gdy każdy może być przejściowym autorytetem - nawet Doda czy Kuba Wojewódzki - autorytetów w zasadzie nie ma. A już mówić o autorytetach w kontekście twórczości literackiej - to niewyobrażalne faux pas. Chociażby dlatego, że dzięki rozlewowi grafomanii poezja stała się synonimem działalności hobbystycznej, li i jedynie.

W dyskusji o twórczości "zaangażowanej" wiele osób poczuło się oburzonych stwierdzeniem, że z pisaniem wierszy związane jest jakiekolwiek posłannictwo. W rezultacie dostrzegam wysyp autorków - egoistów, którzy mają w czterech literach poważne dyskusje - o etosie, historii, religii, człowieku, świecie... Choć przecież nie brakuje wyzwań i ciekawych zagadnień w naszej informacyjnej, postindustrialnej i postmodernistycznej epoce. Ale właśnie poprzez odżegnywanie się od walorów etycznych, poezja zaczyna być niepoważnie traktowana, jako jeden z alternatywnych sposobów na załatwienie potrzeby fizjologicznej wyższego rzędu - do wysiusiania się, zrobienia kupki, dochodzi też obecnie "wypisanie się"...

Mój przydługi wywód zakończę cytatem z Dariusza Pawlickiego (esej "O samoograniczeniu się poezji", Pisarze.pl)

"Jeśli poezja, tak jak sformułował to William Hazlitt, "nie jest gałęzią literatury, ale samym życiem", nie powinna być letnia i naskórkowa, jednotematyczna, winna bowiem zająć się kwestią dobra i zła; sferą jej zainteresowania winno być nie tylko profanum, ale i sacrum, którego obecnie nie zauważa, zachwycona wizją Świata bez Boga. Od poezji oczekuję bowiem, podkreślam pierwszą osobę liczby pojedynczej, sprzeciwu wobec wszechobecnego w naszym życiu relatywizmu i towarzyszącego jemu nihilizmu. Bo oba te zjawiska, ale nie tylko one, sprawiają, że ubożejemy duchowo, sprowadzając się do roli, tylko i wyłącznie, wyznawców scjentyzmu, utylitaryzmu, nieczułych na wszelką transcendencję."

Pozdrawiam,
Glo.
Edytowane przez Gloinnen dnia 31.05.2013 13:13
Wyślij Prywatną Wiadomość
Strona 5 z 5 << < 2 3 4 5
Skocz do Forum:
Pajacyk
[www.pajacyk.pl]
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Aktualności
XVIII OkP o "Cisową ...
V edycja OKP im. K. ...
poezja_org
Spotkanie Noworoczne
Nagroda Literacka m....
VII OKL im. Bolesław...
XVIII Konkurs Liter...
Zaduszki literackie
U mnie leczenie szpi...
XXIX OKL Twórczości ...
Użytkownicy
Gości Online: 8
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanych Użytkowników: 6 436
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: atramentowapanna

nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za treść wpisów
dokonywanych przez gości i użytkowników serwisu

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE

copyright © korgo sp. z o.o.
witryna jako całość i poszczególne jej fragmenty podlegają ochronie w myśl prawa autorskiego
wykorzystywanie bez zgody właściciela całości lub fragmentów serwisu jest zabronione
serwis powstał wg pomysłu Piotra Kontka i Leszka Kolczyńskiego

66806284 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion v6.01.7 © 2003-2005