Na łące
Dodane przez Case dnia 08.08.2008 13:18
Na łące cichej, wśród szumu traw,
gdzie słońce muska rzęsami dłoń,
w oddali widać maleńki staw;
między brzegami błękitną toń.
Skradam się cicho przez wonny gaj,
by krokiem swym nie zmącić snu,
by podziwiać to, co dał nam maj,
by zdążyć upleść warkocze z lnu.
Idę i patrzę, dech mi zapiera...
Patrzę, nie wierzę, przecieram oczy -
to on, siedzi i głowę podpiera,
a w tafli czystej swe stopy moczy.
Odwraca głowę, spogląda na mnie.
Zefir sukienkę lekko tarmosi,
ukrywam rumieniec nadaremnie,
on już swe ciało cudne podnosi.
A serce me małe do nieba leci,
oddech głośniejszy, krwią nabiegły usta,
a słońce wciąż nadal patrzy i świeci;
z mych ramion opadła jedwabna chusta.
Zaczęła dłoń jego po szyi mej brodzić,
usta policzków schładzają płomienie.
Kolejna fala zaczyna nadchodzić,
gdy para kochanków w objęciach mdleje...