„Święty lans”
Dodane przez RozmarzonyElfik dnia 18.10.2015 17:42
Powracają, powracają! Ta sama pijacka logika, a pod brodą kołnierzyk.
Gdyby mieć samochód, ile to bimbru? Nie, nie ile się zmieści,
tylko w przeliczeniu, jak by go sprzedać?
Pohandlowali trochę solniczkami na bazarze,
a od "trochę" zaczyna się sukces wielkich korporacji.
Matematyka na wysokim poziomie: litry, procenty, promile...
Ile sprzedać złomu, żeby kupić trzy flaszki?
A tu śmierć mnie szarpie za rękaw, wymachuje kosą.
Z jej ostrza zwisa marchewka - milion dolców w reklamówce z Tesco.
Zabierze mi wszystkich, a w zamian za to wypłaci kasę jak w banku.
Zostaw ich, już za późno na żale; i tak już dużo zrobiłaś - mówi.
Wyciągam rękę po tę reklamówkę, a ona rozpływa się w powietrzu, rozmywa...
Oszukała mnie! Oszukała! Potem wbiega koń. Przez zamknięte okno.
Biały, chudy... Robi za karawan, szkapina, i zbiera plony.
Ja jak ta durna przy piecu... Grzeję sobie ręce.
Są taaakie ciężkie, zdeformowane. Przerastają mnie. Otulają czyjąś szyję.
I nie wiem, czy w poprzednim wcieleniu byłam kobietą,
czy królikiem zmielonym na pasztet.
Przyjdź do mnie w czwartek, kiedy losuję dusze
przeznaczone do spalenia na popiół.
Będzie zabawa!