Z mojej ulicy - cykl
Dodane przez Grain dnia 17.01.2019 23:05
Ulica Bohaterów Getta

Deszcz podnióśł gołębie, z deptaka
na leża rozpuścił zmyty gwar.

Nachyleniem ulicy spływa
odpowiedź ściany płaczu.

Jestem suchy, zaszyty pod powiekami.
Trzeżwy.


Wiersz gończy

Theodor Adorno powiedział, że po Oświęcimiu poezja jest niemożliwa.
Mnie to nie dotyczy.
Już pierwszego dnia wyleciałbym przez komin,
a żyję już ponad osiem lat, bezproduktywny inwalida.

A humaniści ratują dym po spalonych ciałach,
nadstawiając lepszy, poprawiony profil.
A ja nie jestem jak każde zdanie. Te ułożone
obok ubrania, w kostkę na noc.

Mogę obciążyć tylko samego siebie,
choćby za niespełnioną obietnicę,
pokazania żonie Wzgórza Róż w Budapeszcie.

Wykluwające się wnuki, nieświadome ciekawości życia, przysiadają na mnie.
Mam to szczęście, że bliskich nie muszę, a niespowinowaconych nie przepraszam
za to, że drapak w bezlistnych brzozach, nie wymiótł mnie ze wczorajszym śniegiem.


Drutowanie nosa

Dzikowy skarb, pierwszy przeryty tytuł, jeszcze nie pod wiatr
brużdzący koronom i wszystkiemu poniżej drzew.
W banku ziemnym, piasku do przegrabiania.

Teraz pikuję szlaczki, ledwo balansując ciałem,
jakby już zabrakło tego, przez co mogliśmy się godzić,
bez potrzeby trałowania ze słów ich znaczeń.

Może to tylko nadmiar wierszówek w papierówkach.
Przy oglądaniu fotografii, jest nieźle, jak w cieple.
A to tylko myślenie o dobrym końcu.
Nisko przy ziemi, z klamrą po zimnych ogniach.


Flambirowany - pamięci Miry Kubasińkiej

Skołowało papugactwo: brojlery i drony,
nawet z kontekstem Słowa Bożego.
Ścianki i szwedzki stół w nagrodę od sztuki
mechanicznego oddzielania mięsa od kości przodków.

Chyba nie jesteśmy całkiem wyzuci
z rykoszetowania od widocznej części księżyca,
współgłosów z kilku linii melodycznych.

Jeszcze jednego zarzewia walki o ogień.
Do deseru ze szklanek szczepionych
na odrostach wierzby.

https://www.youtube.com/watch?v=ScOc03OpVhY


Broń dziczyzny Panie Boże, bo celebra, w tym obrządku, coś nie może

Może nie jest potrzebna ta wiedza z kim się białowieżyć i błędowieć.
W jakiej podzielności okapnika przyszło nam żyć Pani Stasiu.
A może szczeciny ostatniej żyjącej lochy matki, wiewiórki
i pszczoły, podręcznej dla duszy, czwartej do miodnego imidża.

Typowej od trajlowania, głównie w dziale lycro-wegańskim.
Następna przekupka w trzepocie i poprawianych rzęs,
w gonie do okna życia, z poczętym in vitro warchlakiem.
Wolałbym wiadomość od kasjerki, na klamce zamkniętych drzwi:
wyszłam na swoje.

Ale Pani to raczej z ginącego gatunku - kradniuch serc.
Bo ze mnie to pirackie nasienie.
Nie na jedno przewianie i po niejednym przemiale.
Nic tylko rzucić się do internetu.


https://www.youtube.com/watch?v=MmYLrso6BU4
https://www.youtube.com/watch?v=4HPv5RUAQu4


okoliczności wspomnień Bohatera Związku Radzieckiego

w Rosji mużyków zawsze było dużo
nawykłych do odstawiania w jasyr
i w plen na hektary nie do obrobienia
nawet przez maszynerię Hitlera

przepędzonego przez stepowych
jeszcze niewybranych dla zamykania budżetu
z dorzeczy wódki sprzedawanej na wiadra
i Rzeki Posępnej jak on zwiadowca

który zadźgał przepytaną o Niemców
matuszkę z rebionkami jakby mogli z głodu
zaszkodzić ofensywie
później wcisnął knebel-jarłyk z sierpem i młotem
nad wziętym przyczółkiem Bramy Brandemburskiej
nawet babcia tłukła w garnki chociaż
Iwan obiecał że wszystkie będą brane

a teraz kolejka dla wszystkich stakanem Gazpromu
i odguglony wierszyk


orgazm z czekistą czyli Moskiewska saga - ciąg dalszy