EPILOG
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00



W uszach dogorywał dźwięk poloneza

Chwytał za gardło rozgwieżdżony mróz.



Gdy brakło patronów naprzód wiara iść przytomnie

tylko wara po mnie płakać.



Sam wolny czyniłem i innych wolnymi

Teraz Bóg i Bonaparte.



Białą Zosia z uśmiechem szła przez Berezynę

jeszcze krok ani kroku skamieniały nurt

I białej Zosi ołowiany pocałunek.



Horyzont wyciął hycla. Gdy się ustatkował

Co było? Sam zobaczysz, kiedy też tam pójdziesz.



W dzień szyłam, teraz pruję czarną suknię - modna

Gwiazda Polarna złoci strzechy Soplicowa.