TARCZA
Dodane przez admin dnia 01.01.1970 00:00



Dzień był dosyć chłodny wskazówki zegara

miały cicho zgrzytnąć w południowej porze

pociąg stał na stacji wchodziłem do miasta

z rękami w kieszeniach bez bagażu wspomnień



wolno rosła jesień kościerskie świątynie

były całkiem puste ulicą Kapliczną

wspiąłem się na cmentarz żeby znaleźć krzyże

elżbietanek w miejscu gdzie usypia przyszłość



ciężarne gałęzie skarpa nad dachami

ceglanych kamienic i dwunastokrotne

bicie dzwonów z wieży roztrwoniona pamięć

złoża mokrych liści po północnej stronie



jacyś ludzie w blasku stalowego nieba

z popielatych żuków wyciągnięte wieńce

chryzantemy znicze i błotnista ziemia

to co raz się stało będzie wracać wiecznie



idąc obok poczty czułem w głowie zamęt

dzwony już ucichły ale chód wciąż wzrastał

na rogatce rynku majaczyły bramy

i kopuły wieżyc w ołowianych pasmach



przyjął mnie olbrzymi kościół Świętej Trójcy

wraz z połyskiem ławek i z drogą krzyżową

pośród ornamentów przed ołtarzem głównym

dwie potężne nawy rozmawiały z sobą



Bacha grał bez końca młody organista

fugi i preludia rozbijały okna

wszystko było dźwiękiem tylko jeden milczał

grzesznik który nie mógł dobyć z siebie słowa



będę chwalił Pana pięcioma zmysłami

każdym splotem wersów z niedomkniętych ust

będę nosił ciało aż ze mnie zostanie

garść lekkiego prochu przemieniona w kurz