Orgel
Dodane przez vigilante dnia 03.03.2008 18:33
Nie jestem tu sama. Wiotszy braciszek w śpiochach
wdrapuje na okno całe ciałko. Tam jestem, chociaż
nie mogę o tym mówić, daję językiem znaki. Szybą
ręka idzie dalej, gdzie wyobraźnia. Siedzę i waham.
Lecz nie ma tu uchwycenia. Przez zaparowane ulica
jest tłem w istnieniu. Edmundo, to ty pokazałaś mi
strach, biegając po fiolkę jodyny, bursztynową broń
sterylnej szafki. Za konia, smarowałaś dzieci, które
nie jadły mięsa na karę. Wchodził brodacz i pryskałaś
energią. Wtedy byłam mała, a niebo blisko. Zścinało
w pół, mieściło, w jednym oknie, z widokiem na plac
gdzie dziadek mróz deptał między ławkami, pewnie
podpalając kosze na śmieci. I popłoch piszczących
dziewotek z rorat rozkazał mu zbiegać z góry, tuż
przed odprawiającym? Edmundo, siostro, siostro
przezłożona, teraz jestem duża. Niebo nie mieści
nawet w głowie. Bratamy, rośniemy, wyjemy mleko
z proszku, w mieście, które pokazało mi język.