Gruzini, konacie?
Dodane przez zygfryd dnia 18.08.2008 23:18
"Wchodzą w wąwóz i toną... wychodzą w światło księżyca
I czernieją na niebie''
C.K Norwid

I

"Taniec narodów... w konwulsjach"


Nie zadrży więcej! Nie zadrżał świat wcale!
Gdy się osunął Rosyjski lód nagle
I się oberwał, spadł w Gruzinów ziemię
Dźgnął serce igłą, zmroził lud swym cieniem.

Gruzjo, Chrystusie! Szaty twe rozdarli
Prochem i stalą, teraz kości rzucą...
Chociaż upadasz wyraz twojej twarzy
Wielce surowy! Oni cie nie wz-ruszą!

Nie zadrżał świat! Nie! Nie chce zadrżeć wcale!
Gdzie płacz? Łzy mrożą! Tuż przed złotym balem!
Tu pocisk nagle z czołgu wystrzelony...
Szampana korek - szampan jest wyborny.

Wtem w zaciszonych, przestronnych pokojach
(Pokojach! Ludzie! Nam jeden by starczył)
Ze- zło-ceni snem, śnią w papieru zbrojach!
Pakty, umowy... śpią, ale: Na tarczy!

Bo chociaż sale pełne są tancerzy
Takt im wybija wór pełen pieniędzy
Nie starczy nuty, skrzypce się zadławią
Gdy krzyknie śpiewak: Gruzini...powstają!

Jak to? - się spyta - szlachta papierowa
A nasze złoto, a nasza poezja?
Jak trup Gruzina śmie powstawać z kolan?
Śmiał się zaśmiać, sir ! A poezja... jest piękna!

Bo chociaż sale pełne są tancerzy
Takt im wybija wór pełen pieniędzy
Nie starczy złota by ducha przekupić
Gruzję odduszyć, do pokory zmusić!

Przeklęci bądźcie, wy o diamentowi!
Atlasy ziemi, co ją unosicie!
Lecz na bogactwie a wbrew Chrystusowi!
Dzisiaj krzyczycie - w głosie czuć panikę!

Wtem górska struna pociskiem wzburzona
Zagrała światu: Gruzja... ona kona!
Podniosły [się] karki, jak szable złociste
Ostre i cięte: gińmy więc za... Gruzję!

[Choć] ręka poety wiotka niczym pióro
Ledwo miecz nosi, nosi także piorun
I tym piorunem rozzłoci dziś w jutro
Rozedrze sale gniotąc fałsz nie-bogów!

O dzieci Gruzji matkę waszą piękną
Chce barbarzyńca w włosiennice ciemną
Odziać, oszpecić, w haremie uwięzić
Nie dajcie się mu! Słońce niech krwią świeci!

Gdy krzyki starców z krwią się zlały młodych
I w Gruzy Gruzji padły święcąc groby
Węgier - król Francji, car choć bez korony-
Wzięli [się] za ręce. Taniec będzie nowy!

Ja was przeklinam dziś choć w karty gracie
Za ludzkie życia, jutro wam instrument
Nastroję straszny - nastroję na gardle
Że pociągniecie
Szubienicy strunę!
II

"Bal złoty"

Wszedłem, choć na bal nie prosi się ludu
rZ dołu nie widać, powiedz mi o Królu:
Korek szampana, gdy ja go wystrzelę
Zabije nam króla, czy wolności wenę?r1;

Król zamilkł - dziwne - a czarna korona -
Mówią mi błaźni czarna bo to ropa,
Co serca czerni - spadła na podłogę!
O Królu padnijr30; i podnieś koronę!

Gruzinów serca, tak karmazynowe
Biją zamiast kul - artyleria wiary
Król padł do kolan, chce podnieść koronę
A ta się topi! Bal to będzier... czarny!

III

"Uwertura kresu"

Wersalu sala w takt broni zadrżała
Lustra z ram wyszły szkląc z ciała posadzkę
I w dal spojrzały - łza odpadła szklana
Łza odbita w łzie: szkło jęknęło strasznie.


"Na pięciolinii z autostrad splecionej
Są nuty-czołgi, ciała jak pół-nuty
I człowiek płacze nad wojny wrzecionem
Na którym szyje obraz świata-trumny!
A pośród gruzów stoi Bóg-błądzący
I się zapala, a to znowu gaśnie
Lecz Go nie widać, bo skryły neony
Czernią tak jasne, że przy ich poświacie
Zda się, że Chrystus ledwo białą mrówką
Że sam nie może wybić się tak znacznie
By świat zobaczył, że złamanym usnął!
Na nic gniew Nieba, czerwone pioruny
Choć biją mocno, walą znacznie słabiej
Niż broń współczesna, którą krwiste smugi
Mniej poruszają niż atomu znamię!
Gdzieś pośród pyłu z którego się nowe
Próbują zrodzić obłoki nieziemskie
Pod którym pnie się, ziele, co na wojnę
Iść zapragnęło... W niej zyskało ciernie!
Gdzieś było źródło, co aortą górską
Wytryskiwało diament upłynniony.
Lecz dziś stanęło bo kamieńców wojsko
Padło pod siłą: krwi i ludzkiej wojny.
I tylko szczęściem, że są chmurne liany
Aż tak wysoko, że nijak pociągnąć:
Bo gdyby nagle Niebo na dół spadło

I się roztłukło... świat by w szkle utonął!
Wtem nad wszystkimi śmiech się rozległ straszny
Z banknotów króle poczęli uciekać
Bo oto rycerz, potężny żelazny
Zdeptał krzyż święty... przyłbicę otworzył
Na szczycie świętym - na karku Golgoty!
Z klatki wylęgło srebrników się morze
Był paladynem - wielki sejf zbrojny"


I wtem się lustro zadławiło twarzą
Która przed jego stanęła obliczem
I z przerażenia silnie grom-szkło trzasnął:
lustro przetrwało - rozbili się ludzie!

IV

?

Choć wiem, że nijak Bogiem nie zapłacę,
że pieniądz wartość większą ma na świecie
Choć ślepcem jestem - wzrok raz drugi stracę,
Gdy krzyknę widzę jak nas złoto gniecie!
Choć wiersz ten przeklną, ci, co w krwi swej mają
Nie małe krwinki - czerwone rubiny
Pieśń tą za bełkot szalony uznają
A wszystek głosem pustym i przedziwnym
Ale czekajcie - czekajcie czasu:

Że choć raz jeden, raz jeden na świecie
Prawda niż pieniądz zyska światła więcej!
I się zawali zacznie wiersz fałszować
Aż w końcu wartość treść jego utraci
Gdy krzyknie człowiek "Gruzja już nie kona!
Gruzja jest wolna świętujcie wraz z nami"

A wiersz ten upadnie!
I sens się rozpryśnie
Na miliony iskier
Oby jak najszybciej!