Trzy dioptrie
Dodane przez RCN dnia 28.09.2008 09:08
ujemna

Gdy wrócę z niebytu, niezwłocznie oddzwonię.

Nakrętka obok samotnego korkociągu, papier przesiąknięty
wyblakłą czerwienią, popiół, niedopałki, blat i czarne plamy
nadpaleń, wątłe ciała much wtopione w krajobraz po bitwie.
Margot przykleja lusterka do szyb w pokoju dziecka, nuci

modlitwy, które wypłukują z nas osad niczym nieuzasadnionych
lęków. Nad ranem kochamy nieporuszeni, spłycamy oddechy, tłumimy
jęki by nie zakłócić ciszy, każdy ruch może się przecież zakończyć
wdepnięciem na minę skrzypiącej deski. Czas rozciąga się tu i kurczy

jak kręgosłup przebudzonego kota. Znów ode mnie odejdziesz,
będziesz mówić w języku, którego nie zrozumiem.




dodatnia

Mam teraz w głowie najwspanialszy lęk.

Nie musisz rozumieć wystarczy, że wiesz, czujesz
brak, który nigdy nie stanie się perspektywą. Mleko
matki miesza się z krwią, powoli wgryzasz się
w miękkie ciało na drodze do źródła. To konieczność

której nie możemy odrzucić, nie wybrać. Spopielone
porannym słońcem pokoje wypełniają się powoli
strzępami zabawek. Jest jeszcze czas by do nich dojrzeć.
Kiedy będziesz w stanie zadecydować, co zrobić

z podarowaną ci przez nas karą istnienia, opuścisz
te miejsca, do których podążaliśmy całe nasze życie.
Po obu stronach doby będziemy wyczekiwać tych
chwil, jedynego dnia, który nigdy nie myli adresata.



płaska

Raz w miesiącu jesteśmy połykaczami ognia, który gasi.

Co jakiś czas znajdujemy białe pióra pazernych gołębi na kocich łbach
i sprasowanej reszcie. Duch święty mściciel, są mu wdzięczne wszystkie
wniebowzięte wróble.
Zasypiając zasypujemy tylko tułowia, poduszki
zrzucając na podłogę, kiedy ciemność

jest jak wnętrze balonu przed pęknięciem. Zapomniałem o wszystkim
i wszystkich, idąc po drodze zamazanej tłustymi odciskami palców na szkle
oddalonym o centymetr od źrenic; to labirynt, w którym czujesz się znajomo.
Słońce to ostrze szpilki, przekłuwa

wpuszczając jaskrawość do pomieszczeń, która skutecznie pokonuje każdą
napotkaną barierę; ostatnie szańce powiek. Zaczynamy się tam gdzie on
omija jeden albo dwa oddechy. Pierwsze nurkowanie w powietrzu, moment
w którym zapominam o swojej śmiertelności.


W każdym nieoczekiwanym pukaniu do drzwi jest pomruk groźby, karykatura
sąsiada w wizjerze, kot w worku.