Bajka o pierwszym śniegu
Dodane przez Miranda Noname dnia 31.10.2008 12:28
chłopiec wygląda nocy. od świtu do zmroku,
zanim ostatni promień zniknie, niecierpliwie,
czeka aż ciemność przyjdzie, pogasi obłoki
i uciszy powietrze. za nim się kołysze

anioł z dziurawą głową przewleczoną nitką.
przesłona już się skręca, zapada szarówka -
od góry po horyzont granat spływa szybko.
chłopiec trzyma styropian. anioł w igły umknął.

worek się nie zapełnia, bo w zbyt luźnym splocie
trudno wytrwać, choć palce bezustannie skubią,
żłobią w kulkach księżyce zbyt długim paznokciem,
nieco brudnym. gra ogień. anioł głosi cuda.

maluch włazi na lampę. mrok udaje olej.
w palcach skwierczy tasiemka jak świąteczna ryba.
sczerwieniały policzki przebarwione mrozem.
ziąb się wdziera za kołnierz, święto chowa w szyldach.

grzeją żywym płomieniem uliczne księżyce
brzmią fałszywe kolędy - śpiewy niesłowicze.

***

wiatr rozkołysał worki wsparte na latarniach
światło wbijało zęby w zbytnio szczelne dziury
ulica jest tak gładka, kusząco zmywalna
wobec tłustej ciemności. chłopiec oczy mruży.

kulki spadają cicho na zeschłe gazety -
sierpniowe listy, żale, niepotrzebne bzdety.