Bezczelność w Seattle
Dodane przez Tnicu dnia 08.01.2009 19:03
W mieście, do którego nie jeżdżą autobusy,
bilion słońc przypada na pół miliona ludzi,
ale i tak jest cholernie zimno. Pod flanelą
rosną włosy, pryszcze i kompleksy, brud wyłazi

z każdej speluny. Nie zrozum mnie źle - lubię grunge,
ale nie za paznokciami. Dzisiaj nie gramy,
bo jestem poetą z prowincji - nie dostałem wizy,
nie odkryję Ameryki. Chciałbym kiedyś zobaczyć bagno

z kosmiczną igłą w centrum, zapaść się pod ziemię
na zakupy, przekopać się na balkon i rozpieprzyć
Fendera o balustradę. Niestety, to miasto żyje tylko
na winylu, z miłości do wuja Sama wypłacam alimenty

i ZAiKSy niedobitkom. Renciści wiodą normalne życie
w trybie awaryjnym - cierpią na bezsenność, piją herbatę
z prądem i nigdy nie wiedzą - popełnić samobójstwo
czy wyprać ciuchy, ściąć włosy i wymyślić post-grunge.