SONET NA KRAWĘDZI
Dodane przez reteska dnia 12.03.2007 21:32


Widzieliśmy przed świtem, z tamtej właśnie strony
szeregi ułożonych w równe strugi chłopców.
Z obolami na ustach stali tacy obcy
jak to, co pozostaje z rzeczy znalezionych.

Oczy już pełne bielma, jaskrą dzień zmęczony,
i owinięty śmiercią - mocnym, ciasnym kocem.
Widzieliśmy: wołali, szukali pomocy
dalekich ojców, matek, śniącej życie żony.

Teraz milczą jak martwi: tak łatwiej, choć źle,
śnieg powinien zagłuszyć nadchodzącą ciszę.
Gdy po śladach nabieram w suche usta piasku,

manewrują już - piękni; łyżwiarze na szkle.
Lekko mkną ku krawędzi, jeszcze takt i słyszę
jak lecą - opiszę to. Spiszę krótko, jasno.