światłoczułość
Dodane przez Piotr Gajda dnia 03.05.2009 21:22
Dusza ulatnia się jak gaz z piecyka, a przecież ciało
to prodiż, który kopie prądem. Wyjmuję z niego dziecko,
spalone i czarne. Lubisz zapach markerów tatusiu,
narysujesz słoneczko? Wybierz żółty, do pępka dorysuj

promienie i zacznie świecić, żebym przestała się źle śnić.

Komu córeczko? Matce, z którą w polarną noc sadziłem
skalisty las, aby w chłodny poranek nie zabrakło opału?
Mnie, bo wpatrywałem się w astmatyczną żarówkę,

aż oślepłem, za to słyszałem jak ciemność ustępuje
przed suchym kaszlem? Wówczas należałaś do niej,
chowała cię po kątach, albo w mrocznej sieni, gdzie w beczce
z kiszoną kapustą ujście tarasował ciężki kamień.

Oddała cię nam na chwilę, szybko odebrała i teraz
poniewiera się w piekle. Wciąż mamy prąd i odwiedzają nas
żółte iskry, ale tu nie jest jaśniej, chociaż nasze cienie
są szare i słyszę jak pod podłogą bije serce myszy.