Przebudzenia
Dodane przez kozienski8 dnia 14.09.2009 17:12
Przebudzenia

Drzemiącym świerkom długie cienie
słonko wschodzące znad Przechyby,
kradło i jakby od niechcenia
ścieliło ścieżkę z nich na niby.

Tak stąd dalekie i tak bliskie,
jaką najlepiej ruszyć drogą
by ujrzeć niebo patrząc nisko,
nie minąć się na szlaku z Bogiem?

Poszedł przez Skałkę ku Obidzy.
Gdzie Rzym gdzie Krym i jego Kraków,
po cieniach coraz bardziej żywych,
przed słońcem gorejącym z krzaków.


Ech! Przebudzenia niepotrzebne
jak złodziej sen kradnące z powiek.
Tak powie ten, co nigdy pewnie
nie poznał gór jak Tamten człowiek


II

Płakały piły nad Skrudziną,,
kalecząc duszę jak ząb drewno
w której się często złość budziła,
tym co im zawsze- wszystko jedno

Odwrócił myśli w drugą stronę
gdzie szczyty jak ręce z kamienia
wznosiły w niebo Trzy Korony,
milczącym gestem wymodlenia.

Jak głodny rybak Sokolica,
mgłę przyciągała siecią z śniegu,
utkaną z rosy w środku z niczym
do barki stojącej na brzegu.


Ech! Przebudzenia jak wyroki
w płaczliwym śpiewie pił gasnące.
Leżący cień ominął bokiem
i pytająco spojrzał w Słońce