* * *
Dodane przez Grzegorz Wołoszyn dnia 15.04.2007 12:08
Wisła przymocowana do miasta drgającymi wkrętami świateł.
Na bulwarach wędrujące pary - ciemne kawałki czekolady
rozpuszczone w gęstej kawie wieczoru. Zapóźniony tramwaj grając
na strunie mostu, mknie elektrycznym impulsem po aksonach trakcji.

Cisza. Chwila niemal nie do pomyślenia: rzeka, niebo, majaki
budynków i twoja postać na granicy żywiołów. Pamięć ściera
naskórek szczegółów. Jednak jesteś tam, jesteś tam przerażająco
cała. Niczym cyfrowa fotografia wlepiona w obraz Moneta.

Chciałbym się wreszcie uwolnić od ciężkiego balastu wspólnych sekund,
które nagłym przypływem potrafią zabrać mi oddech. Jakby nozdrza
były sklepieniem świątyni zbudowanej z piasku. Stoimy między
brzegami niezdolni się ruszyć. Przebarwione niebo sypie nam na

głowy blade iskry z gwiazdozbiorów zubożałych o nasze znaki.
Dłonie nikną w cieniu twych włosów, usta poruszają się nieznacznie,
puste wnętrza odbijają echem konstelacje niepotrzebnych słów.