Bajka o królewnie Pindzie i księciu Gnojku
Dodane przez rabi dnia 30.09.2010 09:23
(Uwaga! Tekst zawiera treści niecenzuralne)



Gdzieś za laskiem, gdzieś za górką, żył bogaty król, wraz z córką.
Miała ona trzy imiona: Durna Pinda Pierdolona.
Król jej dał imiona takie, gdyż zrodziła się okrakiem.
I już wtedy król powiedział: Będzie miała chętny przedział.
I jak wyrzekł, tak się stało. Latawica jakich mało.
Co pod ręką to chce wkładać, aby sobie rozkosz zadać.
Czy gromnicą, czy ogórem, byle tylko zapchać dziurę.

Kto w perwersjach się miłuje, lubi jak go żnie i kłuje.
Też lubiła udziwnienia: wpychać sobie róg jelenia
lub - ostrzejsze nawet harce - cipą nadziać się na lancę.

Wieść wstrząsnęła całym krajem, że księżniczka dupy daje;
że ją byle bydle rucha - ogier, kozioł, knur, czy buhaj.
Bowiem hańbą dla królestwa, takie orgie i kurewstwa.

Raz ją rżnął stajenny z koniem, aż jej w cipie wzniecił płomień,
lecz usłyszał za niedługo: Licho rżnąłeś, brudny sługo.
Za to dobry był twój ogier. W cipie mej uczynił ogień.
Słabo się bawiłeś cipką, więc cię każę ściąć dziś szybko.

Nadaremno błagał sługa, liżąc wargi, sutki, uda:
Pani, życie me pozostaw, batem jeno mnie wychłostaj,
a sprowadzę ci tu księcia, co na świecie słynie z rżnięcia.
Też burdele w całym kraju, dobrze tego księcia znają.
Lagę grubą ma jak wiadro i tak twardą jak imadło.
Przy nim każda latawica, czuje się niczym dziewica.

Lecz księżniczki tym nie wzruszył i pod topór kata ruszył.
Choć próbował stawiać opór to go nie ominął topór.
Kat pobawił się rozporem, po czym machnął raz toporem.
Krew trysnęła na spódniczkę. Podnieciło to księżniczkę
i skoczyła wnet na kata aby nadziać się na bata.

W zamku król zachodził w głowę: Może ją ostudzić lodem?
Może zamknąć ją w klasztorze? Ech, to chyba nie pomoże.
Muszę znaleźć tego księcia, co z dobrego słynie pchnięcia.
Może jak ją zerżnie dobrze to mi córka zacznie mądrzeć.
A ten książę chociaż Gnojek,(to sąsiedniej)syn królowej.
W grę tu wchodzi poślubienie. Królestw widzę zjednoczenie.
I bez wojny mam lekarstwo jak powiększyć swe mocarstwo.

Tak radował się z pomysłów, że aż w spodnie nieco trysnął.

Wezwał dwóch rycerzy w zbrojach: Znajdźcie wy mi tego Gnoja,
księcia co kutasem wielkim może poprzewracać belki.
Po to was tu w zbrojach wzywam, by wam dup nie porozrywał.
Odwiedzicie każdy burdel, wypytacie każdą kurwę
i odnajdźcie tego chama nim się zacznie większy dramat.
Jeśli nie znajdziecie księcia, obu poślę was na ścięcia!
Z chujem wszędzie się obnosi, matce tylko wstyd przynosi.
By się znalazł się ten ciul, łajza, leży w reputacji państwa.
Dla mej córki on potrzebny, by się skończył los haniebny.


Wyruszyli więc rycerze z relikwiami i pacierzem,
aby żadna dziwka podła, od misji ich nie odwiodła.
Odwiedzili gdzieś gospodę, a tam same kurwy młode,
napalone na rycerzy. Każda okiem swoim mierzy
i spogląda w spodnie zbrojne. Pierwszy rycerz siadł spokojnie.
Drugi dwoi się i troi, by nie spuścić się do zbroi.

W kącie stał młodzieniec srogi. Chuja miał aż do podłogi.
Groźnie spojrzał i tak rzecze: Czego tutaj kurwa chcecie?
Podejrzanie wyglądacie, mając z blachy lśniącej gacie.

Woje głowy pokłonili i się grzecznie przedstawili:
My są woje króla pana. Jam jest Brandzel, a to Zwalan.
Zaś te zbroje mamy po to, by się nie pożegnać z cnotą.
Mamy rozkaz tropić księcia. Król nasz potrzebuje zięcia.

Chłopak zęby swe wyszczerzył i tak rzecze do rycerzy:
Więc powiedzcie panu swemu, by mnie cmoknął po bożemu
w niewyżytą pałę moją i niemytą dupę gołą!
Prędzej skute łby wam urwę, niż poślubię Durną kurwę.
Zabierajcie stąd swą cnotę bo wam chujem strój pogniotę!


Rycerz zapytując, powie: Tyś jest Gnojek, syn królowej?
Pójdziesz z nami ciulu młody. Od dziś koniec twej swobody!
O wy psy!
- tak rzecze Gnojek, po czym chujem jebnął w zbroję.
Rycerz zachwiał się co nieco, blacha mu się wpiła w plecy,
lecz po chwili drugi rycerz, jebnął księcia w potylicę.
Tak pojmali księcia ciula i powieźli go do króla.

Nie był książę zbyt szczęśliwy gdy się zbudził skuty w dyby,
a nad sobą twarz zobaczył - króla, co go trochę straszył:
Jeśli nie chcesz własnej zguby, mojej córce złożysz śluby.
Ona też Tobie przysięgnie i zobaczysz, będzie pięknie.
Ty masz chuja jak armatkę, ona cipkę ma wariatkę.
Los się sam o to postarał, że z was idealna para.
Matka twa będzie szczęśliwa, że w burdelach nie przebywasz,
a moja córka figlarna będzie wierna i moralna.

Po czym przyniósł ostry tasak, przyłożył mu do kutasa:
Jeśli na to nie przystaniesz to bez chuja pozostaniesz.
Ostrze wyglądało groźnie więc przystał na króla prośbę.

Weselisko było huczne: wino i świniaki tuczne,
tańce, harce i swawole. Taki bal, że ja pierdolę.
Sprawa się zrobiła trudna gdy nadeszła noc poślubna,
bo się wtedy okazało, że ciało nie wchodzi w ciało.
Prawie wchodzi - książę skłamał i kutasa sobie złamał,
bo się pchał na siłę z pałą. Jej zaś, pizdę rozerwało.
On się poczuł jak prawiczek, który posiąść chciał dziewicę.
Ona czuła się podobnie, co przyznali sobie zgodnie.
I spoczęli zakrwawieni, niczym jak rozdziewiczeni
w swej pościeli miękkiej, nocnej, zakochani w sobie mocniej.
I wzbudziły się nastroje: Cudne są te oczy Twoje.
Nie, piękniejsza biel twej szyi.
Tak do rana pierdolili.

Czas już kończyć to bajanie, bo się śpieszę na plebanię,
szaty włożyć liturgiczne dla mych wiernych bardzo licznych.
A ta bajka to przypowieść dla was panie i panowie.
Gdy ją dobrze odczytacie, morał jej zapamiętacie:
Miłość darem najpiękniejszym, a seks nie jest najważniejszy.