W krainie szamana
Dodane przez kozienski8 dnia 08.03.2011 16:32
Wczoraj na widok złych języków, sami zgubili w ustach własne,
a on jak szaman śmiał się tylko puszczając w niebo dymne znaki.
Zaklinał deszcz, kładł własne chmury, a w nich rój sępów wygłodniałych
czekał padliny nad doliną, z której języki chichotały.

Dziś stoją prawie wypaleni nad wielką wodą bez niczego,
choć tli się jeszcze nić nadziei, jak ten zwodzony most daleko.
Zbudują nowy ponad rzeką, spleciony szybko z własnych dłoni,
noga za nogą, ręka w rękę, strzepując popiół przejdą po nim.
Pożyczą tratwy z mocnych ramion, podane z dobrej strony brzegu
szerokim gestem pożegnania, odpłyną z echem gór ich śpiewu.

Rozstąp się ziemio, pozwól znaleźć azyl, aż wszystko się dopali,
ogień pokruszy ząb o fale, ognisty język ostrze stali.
Odsuń się wodo na dwie strony, nie pozwól moknąć bosym stopom
następnie wróć i groźny płomień, pochłoń jak lądy wielki potop.
W głąb oceanów w środek ziemi, zatrzasnąć z tyłu gwiezdne wrota,
przeczekać, kiedy wiatr się zmieni, rozgoni dym spalonych osad.


Czy uda im się kiedyś jeszcze, wrócić gdzie ziemia popękana,
zaczarowanych czeka deszczy, zaklętych wczoraj przez szamana.