Ze starej płyty
Dodane przez kozienski8 dnia 19.06.2011 07:30
Kiedy go opuściła Kundzia, przestał do tyłu się oglądać,
nie patrzył jednak wprost do przodu, jeszcze czasami szukał obok.
Nawet w niedzielę, gdy na sumie, ktoś niespodzianie spadł z ambony,
spoglądał z pod splecionych dłoni, co te w babińcu sądzą o nim.

Nie czuł się jeszcze za bardzo starym, po za tym przez to, co posiadał:
Morgi i las wykopcowany, który swym wiekiem go odmładzał
z dwoma izbami chatkę pod gontem, stajnią, do której wejście od sieni
zabił na głucho zeszłej jesieni, by się z niej zapach w izbach nie plątał.

W kuchni miał piec na cztery chleby, gdzie też z nawyku i bez potrzeby,
od kiedy wyjechali młodzi, rozpalał w piątki wielki ogień,
kładł się wygodnie na szlufanek, czekając aż się palić przestanie,
a kiedy wszystkie iskierki znikną, wybrać i zamknąć do popielnika.

W sobotę rano mydlaną wodą wycierał sadze ze wszystkich świątków,
następnie klękał na podłodze i wcierał w deski aż do skutku.

tylko adapter ze starą płytą, nie odkurzany, nie umyty,
zaciął się znowu na Białym Misiu,
świątek czy piątek, tak samo dzisiaj.