***
Dodane przez kastor dnia 19.05.2007 16:53
Był taki czas: czysty i dobry, w samym środku zimy,
o którym milczą wiatry z północy. Śpiewałaś wtedy przy orgazmie,
codziennie zmieniałaś perfumy. Kołdra zsuwająca się po stoku biodra
jak przewracanie kartki w Biblii albo w pierwszym Świerszczyku.
Nie chodzi o profanacje, ale o słowo, które stało się ciałem i żarzy
zawinięte w bibułkę nocnego nieba. Nieba, które układa do snu burze
jak kostki domina, okręgi na wodzie. Musieliśmy być ostrożni żeby nie zmącić
porządku rzeczy pochowanych na świętych obrazkach i w szkatułce z biżuterią mamy.
Porządku, poza który wykradałem się, przebiegając palcami po kładce blizny na twoim udzie,
na brzeg, na którym pory roku mają imiona gwiazd z naszych ulubionych filmów.