Opiłki, przyciąganie
Dodane przez ellena dnia 21.05.2007 13:41
Zaszywasz pod skórą hiszpańskie kobiety w ciężkich spódnicach,
duszno od falban i kurzu, odsłonięte ramię. W twoim języku brakuje wyrazów,
tylko jeden można powtarzać, aż zacznie być kształtem i formą. Wariacje
zaraza, maj, półki wypełnione iberoamerykańskimi pisarzami,

to świat, który rozpisuje się na gryzione wargi, przecinki, w których mieszkasz,
historia nałogu. Wysypuję lekarstwa, badam strukturę liter od częstotliwości
i dawkowania. Rodzą się w zupełnym cieniu, skąd nikt nie wraca bez głosu.
Nieprzetłumaczalny lęk, niezdolny do przekładania na inne, żeby można

było ciebie połykać, wsuwać pod palce. Jak widelec i nóż,
przełamywanie kodu. Wszystkie końce świata, które się zdarzyły, zawrócą
nam w głowach, takie ogniska, tańczące kostki lodu. Rozpoznaje się przestrzenie,
wzdłuż rozcina kości, czerwone nitki, siatkę żył. Zamknięte. Patrzeć

jak krew oddziela się od ciała, jak zimne ściany chylą się niżej. I pominąć tych,
którzy nie są matematyczną zagadką, iloczynem albo ilorazem.