Sztetl (szkic)
Dodane przez martar dnia 12.12.2011 19:52
Adela stopy ma białe i miękkie. Za każdym razem,
kiedy przymyka powieki, pod jej skórą wędrują szeregi
pluskiew. Podbródek trzyma uniesiony wysoko, gdzieś
w stronę balkonu - i tylko między rzęsami rozkwitają
pokraczne sny, a we włosach pląta się zapach maciejki.

Po drugiej stronie nie ma już nikogo - młody kaleka
wrócił do domu jak pies na czworakach, zostawiwszy
na szybie ślady palców i nosa. Przypominały bukiet
kwiatów albo niedokończone listy, tłuste i słone od potu.

Nadszedł świt: za gankiem błyszczały dachy miasta.
Pokraczne kamieniczki, pomniki smętne jak zjawy
z oczodołami zalepionymi nowym słońcem jak miodem.
Cienie, drżące jak osiki, pełzały po wzgórkach ulic.

Ostatnie błogosławieństwo wybrzmiało jak skarga:
ledwie zawiśnie na ścianach przy wierzbinie lub czerwonych
jabłkach. Ciała obrastać będą w modlitwy i wystrzały
krótkie jak pociągnięcia ołówka. W oczach zagnieżdżą się
odpryski szkła i farb. Senne mozaiki. Przywidzenia.