skowyt Agaty
Dodane przez Miggy dnia 04.03.2012 12:30
gnije mi umysł niszczony histeryczną bielą. popychany
do aptek. mama mówi że długo tak
nie pociągnę. w nędzy przez chodnik. i szybciej. rozjebując
pół-nagą poświatę swojego zniewolenia. spragniona

pradawnego niebiańskiego połączenia z Plutonem.
gniję wzdłuż i wskroś. kontempluję się i pcham nogi
Gadgeta... jak do dziwek mnie ciągnie przez
podziemia i nadziemia.

udaję, że nie wiem jak do mnie mówią, że jestem
prze-alienowana. rojąc wzrokiem całą przeszłość. rojąc
nowe zło. problem na problem. jak kanapka.
jak hitler. co krzesło i pies. oni powiedzą

i zabiją za te obsceniczne poglądy przy
sądzie ostatecznym. "w dupie ci się poprzewracało!" -
ty zidiociała pseudopoprawna
imitacjo człowieka. mówią.

co żre i chleje za ośmiu, bo jej się chce
spokoju ciała i duszy. mówi, że konsumpcyjny tryb życia
może trwać nie dłużej, niż ślepa miłość
do chorego księdza.

na pedofilie. bo księża lubią małe dzieci -
dziewczynki z długimi włosami. kurwa. czternastolatki
z umysłem dziwki i psychofizyczną potrzebą seksu z kimkolwiek
kto mówi językami

starożytnych aniołów i idiotów. ach! idiotów.

***

ile zniewolenia!

jakie okropne zniewolenie! kto zapchał mi umysł?
mi! schizofrenicznej idiotce i wrzucił do niego tego wstrętnego
pseudo-Molocha, co udaje że jest bogiem
a nie powie

że nie jest nawet w tobie
i tobie
i tobie.

bo mówi, że ciasno, że chuj, że wazon dla żuka.
że to niemoralne! ty, ty świnio! ty ośle! salami! salami.
na świecie już tylko same kury -

schylają się po gówno. a ty Molochu
w popłochu. popłoch. popłoch.

pseudo pseudo pseudo
życie.

nie ma kobiet - jest ilustracja. nigdy nie kochałam
nikogo bardziej niż tego z naprzeciwka. facet i jego wzwód
wymierzony w ciemność. dokładnie czarny.

i zaraz wbije we mnie swoją małą zabawkę.

nienawidzę zniewolonych przez swojego wymyślonego boga
z włosami na głowie. dla którego śpiewacie te
obrzydliwe faszystowskie pieśni, myśląc że chuj i robienie dzieci
zbawi was przed złem tego świata.

nie ma alienacji! nie ma!
trzeba chodzić do szkoły!

nieustanna jebaka w głowie -
weź się przytwierdź ze mną do autobusu. pojedziemy w przeszłość.
będziemy pluć na wszystko i wycierać gówno ze swoich oczu.
nie dojedziemy w nic. nie ma przestrzeni nigdzie.

suchy piasek jest na pustyni.
sucha woda jest w morzu.
suchy mam umysł zmęczony wymyślonym seksem.

zamknęłam się przez siebie i przestaję mówić.
dziewicza biel nie pomogą zwalczyć zła. złe fazy są potrzebne małym chłopcom
w ciałach dziewczynek, które nie potrafią kochać

nikogo więcej, niż żarcie na talerzu

co zbawia, uczy i produkuje tłuszcz na udach i cyckach.
żeby dosięgnąć metafizycznego zbawienia duszy. żeby doznać samoakceptacji

i akceptacji wymyślonego przez siebie mądrego człowieka.
który tak naprawdę wącha tylko swój brud.
i kurz zarasta na głowach.

bo już nie ma o czym mówić
bo już nie ma
niczego do zbawienia.

i bóg już nie chce mieć dzieci. ile, kurwa, można! co za
nieustanna jebaka boga! ile dzieci ma bóg! ile!
co za obłęd. paranoja. obsceniczne plakaty na twarzy.

nie zerwę
nie zerwę
nie dam rady.
apteka jest otwarta na moje małe zło

nie dam rady... nie pokonam faszystowskiej pieśni
a ksiądz odejdzie i powie mi w twarz jakieś słowo czy dwa.
a ja: nie wiem. nie wiem. nie wiem.

bo ile można wiedzieć.

tylko zakłamanie zniewolonych umysłów! zakutych kajdankami
swojej przeszłości. z małymi wzmiankami o sobie samych czytamy
w gazetach o morderstwach i wypadkach

myśląc sobie, że też chciałoby się umrzeć.

***

głodna i samotna włóczę się po Częstochowie z nadzieją, że kupię sobie
słodką bułkę.
która choć trochę zapełni tą chorą pustkę mózgu.
ale na nic starania. nie ma szczęścia

w bułce. na chwilę zabija histeryczny natłok myśli
a po kawie czuję się źle. głębia gubi
małych ludzi, a ja jestem coraz mniejsza. odkąd

gubię intelekt w małych tabletkach i moje małe
wizyjne anioły indiańskie są tylko małymi wizyjnymi aniołami indiańskimi
chce mi się tylko płakać.

bo nie jestem chora!
chore są małe chuje dziadków w hospicjach przy Okrzei
chuje, nie ja.

i ślepe łona kobiet, które mogłyby udawać, że są lesbijkami
żebym się łudziła, że nie mam już pecha
co prześladuje mnie, odkąd wyszłam z brzucha mamy. albo jeszcze wcześniej
jakiś pechowy plemnik mojego pijanego taty.

***

Maleńczuk śpiewa tylko dla mnie
zawsze tak było

jestem sam
i jestem ja:

która piłam krew, chcąc doznać boskiego objawienia

która w rozpaczy stałam w oknie, a wypadałam z głowy
i darłam się na całą ulice i mając chwilową niedyspozycję umysłową
piłam i rzygałam razem z gwiazdami w noc.

która nocą w samych skarpetkach biegałam po pustych ulicach, przebiegając
obok krzyża i modląc się, aby bóg nie ukarał mnie za całe zło.
szłam i nie mogąc przestać chodzić, płakałam ze szczęścia
że kula kręci się tylko dla mnie.

która jechałam magicznym autobusem, który ciągnął wielki olbrzym, a byłam
człowiekiem-słoniem i nie mogłam przestać
krzyczeć, że jestem tylko Ptaśkiem i nie mam na imię Agata.

która ze źrenicami jak spodki machałam do ludzi na ulicach
licząc, że spotkam w nich kogoś jak ja.

która całymi dniami nie mówiłam nic i udawałam nieśmiałą, żeby
nie zarazić się idiotyzmem rzeczywistych mózgów ludzi
nowej generacji, której synonimem jest gówno.

która spałam na balkonie będąc rosołem, mieszałam siebie
i nie mogłam przestać obawiać się tego, że zaraz siebie zjem, płakałam
bo byłam grubasem w za ciasnych spodniach.

która padałam co niedzielę na kolana w kościele modląc się do litościwego
boga, prosząc i błagając, i obiecując poprawę, nie zmieniałam się i śmiałam
się sobie w twarz.

która dosypując do jedzenia magiczne proszki, udawałam
Harry'ego Pottera i myślałam, że jestem Hermioną, znalazłam sobie patyk
- "windgardium leviosa. obrót i trach."

która w pijackim śnie zobaczyłam ducha, już prawie konając z niebijącym sercem,
duch obmacujący tętno na szyi wystraszył mnie na śmierć.

która poszłam do mamy, chwaląc się swoim nieistniejącym
intelektem. mówiłam, że powinna się cieszyć, że mnie ma -
nie mogłam przestać machać głową. wytrzeszcz oczu.

która trzy dni przesiedziałam bez ruchu, bo bolało mnie serce
bolało mnie serce. bolało mnie serce od nieustającego przez kilkanaście dób
metafizycznego zła, płakałam i obiecałam sobie poprawę.

która krzyczałam, że jestem chora psychicznie bałam się
psychoterapii, hydroterapii, metadonu, amnezji
i jebanego ping-ponga

która pozbawiona poczucia humoru w zawieszeniu spędzałam
każde popołudnie mojego życia
marząc, że jest mi lepiej, myślałam o tańcach na łące w żydowskim ubraniu.

która widziałam indiańskie anioły w mojej głowie i myślałam, że
może to prawda, że duch, że Mickiewicz, i że trąbka na wodę,
że może jednak będzie lesbijką

ona. za każdym razem widziałam inaczej.

która poznałam siebie całkiem łysą w peruce po latach
z rakiem po jakiejś chemii, byłam zdrowa jak trup
cieszyłam się, że wyglądam jak Jolie.

która bałam się, że zjem swoje własne serce
gdy tylko wyrwę je jakimś dobrym wierszem,
którego nigdy nie napiszę, bo jednak jestem pusta.

która nagrywałam filmiki w nocy, mówiąc w nich o sobie
do siebie na temat wymyślonej siebie, myśląc, że to pouczające wydarzenie
tarzałam się we własnym błocie.

która myślałam, że jestem godna zabawy w martwego niedźwiedzia
i chowanego z moją przyszywaną dziewczyną,
dla której byłam Johnem Lennonem w jej sweterku od komunii.

pozwalała się łapać za nogę.

która straszyłam dziewczyny rozważaniem na temat
ich piersi, czy mówiąc o jakimś zatęchłym starym chuju
w słoiku, co godny jest spożywania

na ołtarzach w kaplicy
na ołtarzach w kaplicy
na ołtarzach w kaplicy

budują dla mnie grób
nie ma miejsca na cmentarzu
budują dla mnie grób.

a ja nie umrę!

co za niefart! co za spaczenie losu! co za zło! zło! i rozpacz! co za klątwa!
nie umrę!
co za brak nadziei dla przyszłych pokoleń!
ten stary mały chłopiec chory na siebie nie umrze nigdy!

co za pech pozwolił mi doświadczyć
wizji halucynacji cudów ekstazy snów adoracji religii olśnienia okrętów poezji morza pustyni omenów przełomów uniesień ukrzyżowań powodzi odurzeń rozpaczy wrzasku samobójstwa umysłu miłości świętości potencjału niebios piekieł drzew zwierząt, co za pech?

co za bezczelny bóg!
z palcem zamiast oka wymierzonym w małe mizantropijne dziecko!

święte błagania o siebie
święte ćpanie
święty kompleks Edypa

***

Weronika

jestem z tobą tutaj
i modlę się z tobą o nasze nienarodzone dziecko

jestem z tobą tutaj
gdzie mówię ci że kocham się w swoim tacie

jestem z tobą tutaj
i błagam o szybką śmierć naszej chorej duszy

jestem z tobą tutaj
i będę czytać wiersze do śmierci naszego spaczonego mózgu

jestem z tobą tutaj
gdzie obie wrzeszczymy że ominie nas koncert Kurta

jestem z tobą tutaj
gdzie przepychamy się w kolejce po kawałek niebiańskiego uniesienia

jestem z tobą tutaj
gdzie obie płaczemy ze szczęścia i robimy sobie zdjęcia, myśląc że nasz związek jest romansem bogów

jestem z tobą tutaj
gdzie dzwonię do Edyty i proszę ją o cokolwiek. bez telefonu

jestem z tobą tutaj
i płaczę, że moja Edyta nie istnieje; co za Moloch, rozpacz i chuj

jestem z tobą tutaj
i obie chcemy umrzeć na kolejce z platformami; wielki rollercoaster

jestem z tobą tutaj
gdzie opowiadam ci o dzikim seksie z żyrafą o imieniu Ola

jestem z tobą tutaj
gdzie wybieramy się na pielgrzymkę na inwalidzkim wózku i oglądamy "Dzień świra", paląc sosnę, nie wiedząc co, gdzie i jak

jestem z tobą tutaj
gdzie mam wysypkę na całym ciele i boję się że znów wyjdę z ciała

jestem z tobą tutaj
gdzie odbywa się dzień świstaka i otwierasz - zamykasz okno, a moja dusza wylatuje w kosmos
i nie może wrócić do Agatki P.

jestem z tobą tutaj
gdzie opowiadasz mi jak Kazik chodził w tą i z powrotem, śpiewając "Amnezję" na koncercie gdziebądź

jestem z tobą tutaj
i mówimy, że chcemy mieć swój własny dom. naiwne marzenia o życiu

jestem z tobą tutaj
i boję się, że umrę w kaftanie na śmietniku. w koszu na śmieci. jak Andrzej Lepper. jak Amy Winehouse.


święty święty święty
święty mój mózg
święty martwy bóg
święte zużyte umysły
święte urojenia
święta sucha woda

święty święty Piotr. święta Agata P. święta mama. święty tata. święty Jim Morrison. święta pułapka na szczury w moim żołądku. święty Waglewski i Pospieszalski na koncercie Voo Voo. osobisty Sound.

jestem z tobą tutaj
gdzie nigdy nie obudzimy się z narkotycznej śpiączki

zabite przez Indianina z gumami do żucia.

a ty w moich snach
idziesz płacząc, mokra od łez, po autostradzie bez końca

odchodzisz w nic. mnie nie ma.