Tytuł taki jak wsześniej :P Cz: 2
Dodane przez Dawid Tarchała dnia 09.11.2012 20:52
Stanąłem na progu, złapałem ją za nogi
Kolega - włączył dwójkę i przyspieszył
Zrobiliśmy w ten sposób kółko

Wtedy, wyszedł właściciel stacji
I drze się do nas:
Czy nas nie...
I żebyśmy się stąd wynosili
Inaczej wezwie policję

Zatrzymaliśmy się.
Na tyle by, koleżanka,
Jeszcze mocno wystraszona
Zdążyła wejść do środka

Pomachałem mu na pożegnanie
Niedługo potem minęliśmy Słowację
Nasz pierwszy kraj
I kolejne wioski, miasta

Podziwiając widoki.
Na chwilę zasypiam;
Po południu - moja kolej
Zasiąść za kółkiem
Jedenaście godzin prowadzenia przede mną.

Przebudziłem się dopiero gdy,
Mijaliśmy kolejną granicę - Węgierską.
Przemierzyliśmy drogi,
Z jedna trzecią

Już, zaczynałem czuć się tak,
Jakbyśmy mięli za sobą przebytą całą trasę
To nie był znużenie, bardziej,
Uczucie przedawkowania emocji.

Zasiadłem za kółkiem.

Kolega już nie nadawał się do jazdy.
Co chwila, robiąc jakieś błędy na drodze.
I choć się upierał: Jeszcze z godzinę może
Przegadaliśmy go i
Teraz ja byłem królem na drodze.

A ten:
Ledwo wszedł do tyłu - od razu go ścięło.
Robi się już powoli ciemno.
Tylko ja nie śpię. Ustawiam delikatnie muzykę.
I zasuwam przez prawie puste ulice.
Przez całą noc. Właściwie to mało co widać.
Mijam kolejne miasteczka.
By zawitać na postój, gdy już zaczyna świtać.

Znajdujemy taki w okolicy stacji benzynowej.
Upał robi się już dosyć konkretny.
Szukaliśmy cienia by,
W tym upale samochód stał bezpieczny.

W środku, za ladą stała młoda Rumunka.
Knajpka jest prawie pusta.
Stoją: stoły do bilarda i automat do gry.
Drugi stolik,licząc od naszego: zajęty.
Przez dwóch Romów. Pewnie kierowców tira.
Młoda kelnerka se zbliża proponuję danie dnia.

Z karty nie jesteśmy w stanie nic wyczytać.
Pomagamy sobie wskazując palcami zdjęcia.
Czekając na jedzenie, rozmawiamy o klimacie.
Wyobrażamy sobie deszczowe, polskie lato.
Wpadłem na pomysł, by na taką pogodę.
Poszukać kąpieliska i ruszyć dopiero wieczorem.

Kolega;
On zgodziłby się na jakąkolwiek kąpiel.
Byle zaraz.
Przytaknęła mu moja koleżanka.
Dodała:
Można się zapytać barmanki czy,
Nie można był by,
Tutaj skorzystać z prysznica.
Odpowiadam że jak dla mnie.
Ta stacja nie wygląda na taką by miała.
Dystrybutory, a co dopiero prysznice.
Ale dobra. Nie protestowałem.

Siedzący obok kierowcy, najwidoczniej,
Usłyszeli obcy język i wyraźnie zainteresowani,
Usiedli bliżej i się przysłuchiwali.

Zajęliśmy kelnerkę, gdy podchodziła po talerze.
Staramy się, wytłumaczyć jej wspólnymi siłami,
O co nam chodzi lecz. Bezskutecznie.

Dziewczyna wyszła za drzwi i
Krzyknęła, coś niezrozumiałego w
Stronę, stojącej niedaleko stajni.

Przywołała gościa.
Koło czterdziestki.
Stanął w drzwiach.
Krótkie spodenki.
Podkoszulek na,
Ramiączkach i wielki,
Odsłonięty brzuch.
Podszedł do nas.

Wcześniej, zagadując jeszcze
Do tych gości siedzących obok.
Pewnie gadał coś głupiego.
Tak jest. Zejdzie się takich trzech.
Co wiedzą że się ich nie rozumie.
Podszedł do stolika.
Pada słowo: What?