Są lepsi i gorsi
Dodane przez Marek Bałachowski dnia 12.11.2013 13:36
Od wieków są lepsi i gorsi,
a pyszni są zawsze i wszędzie.
Choć życie to daje, zabiera,
to pieśń ta nie o tym tu będzie.
Niejeden jest winien swej biedy
gdy drugi miał same atuty;
lecz to niech nie daje mu prawa
do pychy, pogardy i buty.
Gdy "lepszy" spotyka "gorszego"
z niechęcią go często omija.
Przewrotną w tym widać naturę
gdy miłość trwa w cieniu, niczyja.
Choć zawsze się ludzie dzielili
I chętnie różnili od siebie
(swój - dobry) tych "gorszych", "nieczystych",
to kto z nich odnajdzie się w Niebie?

Trąd, lepra, też wielki strach budził;
rnieczyścir1; zaś żyją w wygnaniu.
A w czasach, o których opowieść
w Złej Górze swe mieli mieszkania.
I tam także mieli podziały:
na zdrowszych, a ci, z dołu stoku,
z rumieniem czy skazą, trzymali
tych "gorszych", z strupami - na boku.
A raczej - powyżej, gdzie stromo.
Znów wyżej mieszkali - bez palców,
z ranami, skrętami i łuską.
A tym się cieszyli, zuchwalcy,
że wyżej, pod samym już szczytem,
w chatynkach, w ruinach ubogich,
też od nich są "gorsze" stworzenia:
bez uszu rąk nosa; beznogie...

Przy szczycie, z kalafior-naroślą,
pomimo, że prawie już w trumnie,
z tą wiedzą, że wyżej jest gorzej
na tamtych patrzyli wciąż dumnie.
Choć każdy, gdzieś, w serca skrytości
do świata żal nosił ogromny
że mimo miłości przykazów
ich, chorych, odtrącił, zapomniał,
to tylko w marzeniach najskrytszych
wspomnieniem chciał biec do przyjaciół
gdzie ręką bez obaw witano...
Tu każdy otwartość tę stracił.
Bo, tutaj, w swym kręgu, gdy komuś
z plam rana jątrząca się wdała
zbierano się; po czym starszyzna
takiego tam, w górę, precz, gnała.

Aż kiedyś ktoś rozniósł wieść dziwną;
że tu, w trędowatych wygnanie
skądś przybył, od zdrowych, młodzieniec
braterstwa przynosząc przesłania.
Podobno- dał rękę.. Każdemu?
Podobno uścisków nie wzbraniał...
Podobno - choć każdy w to wątpił
-całował! To rzecz niesłychana!
Więc wyszli niepewnie naprzeciw...
I niemal wpadali w ekstazę!
Bo gość ich, na znak pojednania
całował, jak brata! dwa razy
w policzki! Plamami pokryte!
Pręgami, fioletem znaczone!
Zdziwieni wątpili, czy jednak
też zajdzie na górę, do ONYCH

Czy także TAM będzie się bratać?
Dłoń poda? Czy także uściska?
Bo dotąd TYCH TAM, to tu, oni
nie chcieli oglądać tak, z bliska.
A przybysz w tym gwarze i zgiełku
wśród leprą znaczonej gawiedzi
przekroczył krąg drugi Siedliszcza
bezpalcych, z ranami odwiedził.
Tu także każdego jak brata
uściskał i z łzami całował.
Aż powstał entuzjazm tak wielki
że wprost nie opiszą go słowa:
Powiadał tę prawdy najprostsze
iż wszyscy są ludźmi równymi;
a gardzić, wywyższać nad kogoś
nie godzi się tutaj, na Ziemi.

Doszedłszy pomiędzy lepianki
nieszczęścia tłum ujrzał wszelkiego.
Wypełzły kadłuby bez kończyn
by zaznać dobroci. Od niego.
Ci z dołu, ci już po uściskach
w krąg rgorszychr1; iść nie chcąc, stanęli.
Aż zaraz i jedni i drudzy
ze szczęścia wręcz tam oniemieli:
Po krótkiej sekundzie zdumienia
Wiwaty strzeliły pod chmury.
Bo tych też całował!... A jednak:
-Czy wejdzie aż na sam szczyt Góry?!-
-Tam mieszkał- ze strachem szeptano
(a wieść rozniósł ktoś, co na kiju
jedzenie ONEMU podawał)
- Bezkształtny, Co Żyjąc Już Gnije -

Podeszli dość blisko, by widzieć.
Przezornie stanęli z ubocza
a młodzian skończywszy całować
spokojnie na szczyt Góry wkroczył.
Podniosły się zgrozą okrzyki
gdy kulą kanciastą wytoczył
swe ciało skądś, gdzieś, z rozpadliska
TEN, który żył tu, na uboczu.
Zostawiał już ropę za sobą,
gdy "szedł" do młodzieńca; ślad moczył.
I smród! Aż wstrzymano oddechy...
Wtem dzwonów dźwięk dotarł do zboczy.
Zastygli, zdziwieni, jak niskie
żałobne skądś niosą się tony...
Aż wreszcie ze zgrozą pojęli:
u "zdrowych" świat był... .zadżumiony!

tym dzwonem zarazę, morową
chorobę, w krąg, wszystkim, wieszczono!
Dojrzeli... na czole młodzieńca
wyraźne zarazy znamiona!
A wtedy... ten, zgniły za życia,
zawrócił!
I zaczął uciekać!
Chciał żyć, już nie szukał uścisków;
Gdzie dżuma - bratania nie czekał.

Gdy źle ci, pamiętaj, że zawsze
wciąż gorzej i gorzej być może.
Gdyś "lepszy" - to pychę odrzucaj,
bo Los może ciebie ukorzyć.
Historia ta - pyłem okryta
przez babcię mą, kiedyś, mówiona
o dziejach sprzed wielu pokoleń.

...lecz - jak aktualna jest ona.