Deus ex machina
Dodane przez stanley dnia 24.06.2014 22:02
Jasność wśród czerni, złoto w głębi nocy,
a w szmaragdową zieleń i w purpurę szaty
wdziera się fiolet, prześlizguje w heban;
wybiega chybotliwe fatum.


Gdy pożytkuję wiedzę; staje się istotą
wszechwiedzącą. Żywię kult siły; on
wszechpotężny. Bywa dobry, wówczas
promienieję. Na złośliwości reaguję
kasandrycznie, ale obojętnieję, gdy nijaki.

Moje kolana drżą, nie klękam, dłonie błądzą,
nie klaszczą, podnoszę oczy, nie dostrzegam
wszechmocnego. Zachowuję wertykalną dumę,
która umacnia mnie w uporze. Czuje odrazę do

gestów i pozorów zapału. Przyjmuję życie przez
grzeczność, nieustanny bunt jest w złym guście,
nie ogłaszam zwycięstwa, aby nie przyłapać
in flagranti własnego obłędu. Jestem szczodrobliwy;

puchnie mnogość zalet, zżera mnie
słodycz, ciąży jego tajemnica i bezmiar.
Gdy blask matowieje, autorytet słabnie.
Jest jak znoszone ubranie, którego muszę się pozbyć.
Obnażony okazuje się

przypadkiem bezużytecznym, poronionym absolutem,
opium dla ubogich, wirusem albo zjawą,
która pozbawia rozumu lub podtrzymuje
gorączkę.