Od fortuny do fuksa
Dodane przez stanley dnia 13.07.2014 11:45
Przelotne miłostki, szaleństwo namiętności,
rozłąki, złamane serca, samotne noce i dźwięk
srebrzystego śmiechu i wzruszenie na
wspomnienie łez płynących w godzinę rozstania.


Poznałem ja na jednym z wieczorków
autorskich podziwiałem jej piękność i
pożądałem. Zauroczyła mnie, szczupła
śniada szatynka. Niesforne włosy opadały
jej na twarz, długie nogi, niepokojące usta,

w oczach jak gdyby cień udręki. Usposobienie
zmienne, łagodna i nieśmiała jak dziecko, lub
szorstka, wymykająca się jak gdyby czuła, że
miłość zagraża jej z mojej strony.


To była miłość, uczucie o niespotykanej głębi,
absurdalne, zachłanne. Ogarnęło mnie bez
reszty, od chwili, kiedy wziąłem ją w ramiona
i poznałem poziomkowy smak jej ust, oszalałem.

Jeszcze teraz czuję łzy pod powiekami, ja, który
w całym swoim życiu nie uroniłem ani jednej łzy.
W koronkowej przezroczystej koszulce, ledwie
okrywającej drżące z pożądania ciało, nie
oparłem się pokusie, jej nagich ramion.

To właśnie w tej dramatycznej chwili, rozdarty
między obowiązkami a miłością, trzymając ją
w ramionach na wpół omdlałą, obiecałem
połączyć się z nią na zawsze.

Ukryci w pokoju hotelowym w samym
centrum miasta przeżyliśmy dwa tygodnie
niewysłowionych rozkoszy, oddając się szałowi
namiętności z rozpaczą potępieńców, jak gdyby
przeczuwając, że zbliża się chwila rozstania.

Spieczonymi ustami błagała, abym dał jej
odejść teraz, kiedy poznała radość życia.

Półmrok, siedzę w fotelu mam przed oczami
Elżbietę, bose stopy, piersi sterczące pod
cienką tkaniną, usta spragnione pocałunków;
całą gorejącą pożądaniem - niesie mi siebie w
ofierze jak królewski dar.

Pchnąłem drzwi do sypialni wziąłem Elżbietę
za rękę, a żona mamrocząc przez sen, odwraca
się na drugi bok, aby zrobić dla mnie miejsce.