Gdy przyjdzie Mesjasz
Dodane przez jacek dyć dnia 15.08.2014 00:05
12 Gdy przyjdzie Mesjasz.

Żydowski Gmin ciągle oczekuje przyjścia Tego, który już dawno odszedł, zaś chrześcijanie uczestnicząc w mszach świątynnych. wypatrują Jego ponownego przyjścia W olbrzymiej katedrze wypełnionej po brzegi łatwowiernym narodem, panuje przenikliwa i wzniosła cisza w chwili celebry podniesienia kielicha. Nagle tą zalegającą ciszę brutalnie przerywa donośny pisk opon. Przed wrotami świątyni zatrzymuje się klasyczny sportowy wóz i wysiada z niego wysportowany, przystojny, krótko ostrzyżony mężczyzna o ciemnej karnacji skóry, ubrany w dżinsy i obuwie sportowe, jego wiek z wyglądu ok.30-tu lat. Nasz młodzieniec wcale swym wyglądem nie przypomina osoby religijnej, ale wchodzi na ambonę i mówi; moi drodzy bracia w Duchu Bożym. Do sióstr on się nie zwrócił, chociaż tych w świątyni jest o wiele więcej niż braci, on dobrze wie, że w każdym ciele czy to męskim, czy żeńskim, tkwi takiej samej kategorii, jak i w ciałach niższych form niż formy ciał ludzkich, duchowa żywa osoba. On zna duchową prawdę, więc nie zwraca się do form cielesnych, lecz do dusz skrytych w tej ożywianej przez nie materii. Pomimo szmeru po nawach w chwilowej konsternacji zebranych, nie zważając na to, swym donośnym twardym głosem mówi dalej; Dziatki moje, przybywam tu do was z polecenia Najwyższego Boga Ojca Jedynego. Gdy zaczyna oponować sędziwy świątynny celebrant słowami, że; Kościół nie ma zdania w tej kwestii co do objawienia, a tak w ogóle to się nie zgadza. I tu nasz sportowiec grzecznym, acz stanowczym w tonie głosem przerywa zaperzonemu nestorowi, mówiąc; pierwej jam był niźli wy kapłanie i pierwej niźli wszyscy prorocy tego świata. Ażeby było ciekawiej, to nie ciemnoskóry zajechał sportową maszyną, lecz ja na swym rozklekotanym rowerze, rzucając go przed wrotami, tak by zwrócić wszystkich uwagę na siebie i to ja po wypowiedzeniu powyższej kwestii dodaję, że przesyła mnie Ojciec Niebieski, abym ich wybawił z grzechów tego świata i przywiódł do Domu. Korzystając z chwilowo zaistniałej ciszy podyktowanej zakłopotaniem zebranych na Bożej audiencji, mówię dalej; Aby powrócić do Boga należy wysławiać Go Jego imionami, określającymi Jego cechy i glorie. W procesie tym, najkorzystniej jest używać najwyższych imion Pana, które odpowiednio ułożone tworzą duchowe pieśni, zwane mantrami i jako całość są prośbą zanoszoną do Stwórcy. Ta wielka duchowa pieśń w waszym języku brzmi następująco:
"O Boże o energio Twoja pozwól mi być zaangażowanym w miłosną służbę oddania dla Ciebie",
lecz powinno wypowiadać się ją w pierwotnym brzmieniu języka sanskryckiego, w którym jest ona najskuteczniejszą, łatwą i przyjemną w wypowiedzi strofą. Ciągnąc dalej mówię; iż gdy wypowiadana ona jest nawet bez zrozumienia i niedbale, przynosi nieoczekiwanie zaskakujące korzyści duchowe. Jednak każdy, kto w pełni szacunku będzie wypowiadał ją, na pewno odczuje jej kojące działanie. Tak więc proszę was, abyście za mną powtórzyli tę prastarą mantrę:
Gopala Govinda Rama, Madana Mohana Allah, Allah, Kryszna, Jehowa Haribol
Na koniec dodaję, że w medytacji nie ma ścisłych reguł i można wypowiadać ją siedząc, leżąc, chodząc czy klęcząc, jednym słowem według własnego uznania i wygody, bo nie to jest ważne w jakiej pozycji będziecie medytować, ale ważne jest to, w jakiej pozycji ktoś może osiągnąć najlepszą koncentrację swego umysłu w wypowiadaniu jej. Pomimo narastającego niezadowolenia, ciągnąc dalej informuję zebranych, że wiedza którą pragnę im przedstawić nie pochodzi z Bliskiego, ale jak wszystkim wiadomo z Dalekiego Wschodu, i przynosi niezrozumiałe efekty nawet tym, którzy nie mają w nią wiary, a donośnym przykładem mogą być jogini i mistycy tychże dalekich krajów wyczyniający nieprawdopodobne cuda i dziwy ze swoimi ciałami. Ta prastara wiedza przekazywana jest od niepamiętnych czasów w niezmienionej formie, gdy tymczasem nauki, które przekazywane są wam przez waszych celebrantów zostały przez okres dwóch tysięcy lat dokładnie okrojone, wypaczone i nie są już takie jak były przekazane pierwotnie "przeze mnie". Kiedy tam, przed tysiącami laty w ten właśnie sposób wielbiono Najwyższego Pana, to Żydzi nie zdążyli jeszcze popaść w niełaskę niewoli egipskiej, a na obecnych ziemiach Polski jeszcze niespełna trzy tysiące lat wstecz, człowiek znajdował się powszechnie w jadłospisie plemiennym innego ludka. Dopiero tysiąc lat temu w wyniku pragnień seksualnych Mieszka I do czeskiej sąsiadki, z przymusu poznał on nauki jakiegoś tam Jeszui, ofiary cywilizowanych Rzymian. Wiedza z Bliskiego Wschodu ogłoszona przed niespełna dwoma tysiącami lat została przez kaprysy różnych ignorantów uszczuplona i wypaczona dla ich własnych korzyści, gdy tymczasem duchowa wiedza Dalekiego Wschodu, jak widać to jeszcze w obyczajowości i kulturze tego narodu ciągle tkwi mocno bez zniekształceń w swych pierwotnych podwalinach u jej zarania.
Po moim wystąpieniu, tak jak i w trakcie jego, tylko, że już teraz bardziej obcesowo przebiega po świątyni szmer głosów niezadowolenia: Jak on śmie mówić, że od Boga przychodzi, przecież go znamy, to nie kto inny, jak syn Franciszka i Agaty, i mało to wódy i świń zjadł z nami? Dalej nie będę już przytaczał wypowiedzianych przez łatwowiernych rzekomych epitetów pod moim adresem, i gdyby nie strach przed policją i w następstwie sądową, a nie Bożą karą, to na pewno tłuszcza posunęłaby się do samosądu.. Ci ludzie nie potrafią zrozumieć tego, iż ktoś zrzucił już krótkie majteczki przestając w nich nosić pieluszkę, gdy oni tymczasem nadal z nią chodzą pokracznie. Jeżeli ktoś wszedł za wysoko na szczeble drabiny, to oni tego nie potrafią ścierpieć i za wszelką cenę chcą go z niej ściągnąć, a mogliby przecież dorównać do niego. Ale jestem dobrej myśli, bo również słyszałem i takie głosy jak; dobrze gada, dać mu wódki. Tak, tak moi drodzy, w naszym narodzie jakoś głupio o suchym pysku o czymkolwiek pogadać. Ileż to razy proponowałem odwiedzenie mnie przez starych znajomych i gdy oni przystając na zaproszenie zadeklarowali swoje przyjście z flaszeczką, ja im od razu skwitowałem krótko, iż nie piję, to oni też króciutko odrzekali: To po cóż rzesz przyjdą, jeśli nie będą mogli się ze mną napić?
Dlaczego nakreśliłem taki scenariusz wydarzeń w katedrze, z takim epilogiem zajścia? Otóż, ani ja, ani wysportowany murzynek nie mieścimy się w kadrze zawężonych ram wyobraźni ludzkiej, bo syn Boży bez względu na cywilizację i epokę wg chrześcijan powinien koniecznie przybyć do wybranego narodu na osiołku, przybrany w powłóczyste szaty, na nogach sandały z epoki rzymskiej, dzierżyć palmę w swej prawicy, no i być koniecznie zapowiedzianym - tylko tak naprawdę to oni nie wiedzą, przez kogo. Ale pomimo tych znaczących parafenalii i tak by Go wyśmiali i wyrzucili jak najdalej od siebie, gdyby nie powiedział, że jest Jezusem, a tym bardziej, gdyby powiedział, że Nim jest, mogłoby to zakończyć się dla Niego w wariatkowie. Naród potrzebuje niezbitych dowodów i co mu tam jakiś ktoś będzie chrzanił o błogosławieniu, gdy tego nie da się zobaczyć, zmierzyć, poczuć, czy ujrzeć dowód tożsamości, względnie paszport nawiedzonego "bluźniercy".
Tak więc, mój drogi wybrany polski narodzie, chcę cię uspokoić, nie jestem na pewno Jezusem, ale muszę cię rozczarować, bo pomimo tego, iż Nim nie jestem, to na pewno jestem synem Bożym i narzędziem w rękach Jego, gdy tymczasem ty nie poczuwasz się być Jego sługą i dzieckiem. A z kolei, chyba wolno mi być narzędziem w rękach Boga i chyba mi na to pozwolicie?
Ale rozpatrywania o mnie odłóżmy na bok i powróćmy do incydentu w niby Bożym przybytku. Na twarzach zebranych maluje się ból i nadzieja, oni przychodzą do świątyni, by wypraszać modlitwą; zdrowie, pomyślność materialną, domowe szczęście, miłość upatrzonych osób i wiele innych rzeczy. Ci wszyscy Boga traktują jak dobrego Mikołaja. Bóg jest Wszechwidzący i Wszechmocny, i jeśli ci się nie wiedzie, On na pewno to widzi. Gdy nawet w żarliwej modlitwie zanosisz do Niego błaganie o doinwestowanie ciebie, to nie jest religią, w tym nie ma chęci poznania Jego, to też nie jest wiarą, bo zaczynasz we wszystko wątpić, gdy brak na twe prośby odzewu.
W świątyni, pośród oczekujących łask i darów z nieba jest też i mała grupka szczęściarzy, którzy przyszli złożyć swe ciche dziękczynienie za spotykające ich powodzenia. Widząc to, co odmalowują ich oblicza, zaczynam mówić pod ich wewnętrzne umysłu pragnienia. Moje słowa brzmią inaczej, mówię zajmująco, współcześnie i przekonywająco o nurtujących ich zagadnieniach dnia codziennego, a mianowicie pociskam pierdoły o tym jak dotyka ich bieda, jak wyzyskiwani są przez biznesmenów i jak manipulują nimi politycy, posłowie, senatorzy i cały rząd, który przecież sami poniekąd wybrali. Daję im propozycję prostego załatwienia problemów, wzbogacenia się na pniu i tym podobne malując im realne wizje materialnego życia. Moi drodzy wyobraźcie sobie, co się dzieje, większość łatwowiernych zamienia się w skandującą publikę, aż piszczą z zachwytu - prowadź nas, bądź z nami, kochamy cię, na senatora go itp. dyrdymały. Czy historia nie zna takich przypadków ogólnego zdurnienia? Historia lubi się powtarzać, a zachowanie tych łatwowiernych jest niczym innym, jak owczym pędem za potrzebami, za ślepym nie posiadającym wiedzy baranem, który prowadzi za sobą tych, którym też brak wiedzy i zdrowego rozsądku. W tym pędzie wszyscy prosto zmierzają do piekła, będącego miejscem przeznaczenia dla wszystkich "roztropnych" i łatwowiernych. Jednak pod koniec nabożeństwa mówię im; Drodzy tu zebrani, są główne wrota i dwoje wyjść bocznych ze świątyni, jeżeli ktoś pragnie powrotu do Boga musi zrezygnować ze wszystkich swych materialnych pragnień, więc ci, którzy są na to zdecydowani niech wyjdą wąskimi wrotami nawy prawej, głównymi wrotami ci, którzy pragną wieść życie w dostatku, zaś przez lewe wrota niech wyjdą ci, którzy mają wątpliwości.

I stało się,


niemal cała ciżba jak potok górski
wylała się przez główne świątyni wrota,
prawą nawą wyszedł wyzwolony żebrak,
strapiony człek i nieszczęśliwy sierota
zaś lewą nawą wyszła liczna leniwych,
acz roztropnych konserwatystów tłuszcza,
poszli za sędziwym celebrantem swym,
co mu jakiś młokos, on swoje nauki wyłuszcza,
które latami wymyślane przez ludzi kościoła,
posiadają w wiedzy duchowej niesamowite luki,
w celebrach owych nauk nie uświadczysz już,
pierwotnej, wzniosłej, Jezusa Chrystusa nauki.