nr 277 bez serca
Dodane przez marsjanin9 dnia 21.10.2014 00:05
gwoździe powciskane między żebra
istota przyjmuje barwy amplitudy jak zebra
krew się sączy ciurkiem zepsutego kranu
swą ciepłotą jest przyczyną omdlenia stanu
krzyżujemy własne ega beznamiętnie
uciekamy w wir bolesny skrzętnie
nienawidząc jednocześnie jego przejawów
nie oszczędzamy skostniałych stawów
rany przypuszczane szturmem okaleczają
inwektywy kołkiem w oczach stają,
ale grubej skórze kolejną warstwę dają
kogo w tej skorupie znawcy rozpoznają,
która wyje, ale dzielnie znosi krzyki
zawsze z dna tak jak w kartach woli piki
serce winne trudnej egzaltacji
nie znoszące prawdziwych świątyń profanacji
jak Demetriusz, który lepił dzieła swoje
nie zważając na przybyłe joannitów roje
tak też kapie czarna krew do czary
skaza opasana białym płótnem starym,
by nie dawać zbytniej satysfakcji
pomnik każdej pouczającej reakcji
grymas bólu przenika rzeźnej ofiary
jak Barnabie składał Grek dary
w panteonie bólu każdy jest z proroków
i nie byłoby w tym donośnego szoku
gdyby każdy nie poczuwał zwalistych kroków
jakby mściciel w wojnie gnozy skradał się o zmroku,
kiedy w końcu zaczynają trzeszczeć poetyckie kości
na bok niech odejdą literalne wyniosłości
gwóźdź spod żebra choćby jeden czas wyciągnąć
marny popyt na afisze na kole rozciągnąć
każdy maskę przekazu musi ściągnąć
do komnaty tajemnicy z gwoździem u stóp przyciągnąć