Pigwówka
Dodane przez Jacek Mączka Tendzin Tendzin dnia 08.11.2014 21:33
Po drodze przestałem palić papierosy,
te w foliowanych kartonowych pudełkach,
które jeszcze w dobie Peerelu były synonimem
luksusu. Skręcam - bibułka i szczypta tytoniu.

Cały kuchenny stół - w farfoclach. Jest w tym
jakaś uczciwość i solenność, która pozwala na namysł.
I pozwala na użycie, na przykład przed chwilą,
słowa coraz bledszego - jak cienka słomkowa herbata

parzona po raz trzeci, całkiem jak plemię Senoi,
które utraciło czas śnienia. Pękł mi na dwoje
ząb i trochę się obawiam, bo życie w tej dużej
przestrzeni, która mi została dana niezupełnie

z mojej woli, nie jest zupełnie łatwe. Na szczęście
po drodze zrobiłem pigwówkę w słoikach po leczu
od matki, z owoców systematycznie zbieranych
wokół domu pani doktor neurolog, nie w pełni

za jej wiedzą i zgodą. Ale przecież znamy się
z dzieciństwa. No i ukochany kot mojego kolegi
na stosie. Pod wpływem wysokiej temperatury,
jego zwłoki stanęły na prostych nogach,

z wyprężonym ogonem. Pomyślałem - koniec końców,
że jest nam po drodze, zupełnie, w tej dużej przestrzeni
żywiołu ognia.