Podróżując od siebie (wersja poprawiona)
Dodane przez nieza dnia 09.07.2007 17:57
musiała wcześnie podnosić ciało usztywnione zimnem.
Sen trwał, dopóki hałas zagłuszał ciche krajobrazy.
W starej walizce, schowanej pod siedzeniem,
nosiła jedną połowę świata.

Druga, wyrwana z niej jak chwast, rosła
gdzieś daleko. Ręce skaleczone pustym, wciąż otwierały się
na miękkość i ciepło przypadkowych dotknięć.

Żadna stacja nie dawała wytchnienia, zatrzymując
w drodze tak odległej, jak za pierwszym razem. Dziwiły
te same tłumy ślepców i głuchoniemych.
Nikt nie wiedział o istnieniu. Ukryła je, hibernując
w ziarnie - mogło przetrwać.

Teraz budziło snem, którego nie sposób
nad ranem przypomnieć, mokrym śladem,
nie dającym się wytrzeć. Jak wtedy, na gołej skórze,
rozdarta sukienka, kolejowy nasyp,
chłopaki ze śmiechem w przełyku. Wstała,

poprawiła ubranie żeby wyjść,
zostawiając myśli na zagrzanym miejscu.


********

Dla wszystkich tych, którym się coś, cokolwiek w I wersji spodobało.