Moda na płonące latawce
Dodane przez Roman Rzucidło dnia 05.03.2015 00:54

Jeśli chodzi o skład chemiczny moich paznokci,
skłonny jestem przyjąć każdą hipotezę. Wapń, węgiel,
potas - denne mieszanki. Obcinam, nie wiem po co,
i tak znów będą rosły. Trwa intymna produkcja
w zakamarkach ciała, do których nigdy
nie ośmielę się zajrzeć.

Na zewnątrz proporcje ulegają podwojeniu. Co miesiąc
odcinanie kuponów ze znikomą wypłatą,
trwają pertraktacje i misteria. Trwa bezwstydna produkcja
w podziemnych bunkrach. Bezprzerywnie, ale nie bezkrwawo.
Gdyby tak postój choć przez chwilę, piętnaście minut nirwany
dla maluczkich, wystarczyłoby do rozprostowania
skrzydeł. Ale oni nie, bo podaż i popyt.
Baczcie, by w końcu nie zjeść siebie samych.

Kiedyś szaleństwo zmiecie prawa ekonomii,
skręcą się w spirale linie kredytowe, nadejdzie moda
na płonące latawce i na drugą stronę przejdą tłumy.

Będzie wielobarwnie, nielogicznie, antysystemowo.

I wtedy to ja znów będę rządził Francją.