Rachel, córko Sary
Dodane przez Magrygał dnia 15.05.2015 22:32
Zaginiona w genealogicznym drzewie dziuplo,
liano, oplatająca mnie zapowiedzią wspomnień,
nieporadnie ubieram Cię w głuche dźwięki słowa.

Maj, maj, maj, deszcz, deszcz, języki trawy
liżą galop nagich nóg, śmiech, śmiech, śmiech,
las, las, las, dotyk palców, dreszcz, sonet ciała
dla rąk i ust domorosłego gołowąsa liryka.
Płoniesz, tańczą szalone płomienie stosu,
zatrzymana w kadrze spojrzenia rudowłosa
obietnico kolejnego dnia.

Życie wyrywa się z Ciebie, pękają tamy,
rozlewa się rzeka - żyzny nurt porywa
łódeczkę z sitowia wprost w objęcia cudzych rąk,
inna kobieta unosi spódnicę, bosymi stopami
ugniata kapustę, nie rodziłam - mówi - mam.
Na jego wargach oniemienie, gdy z innymi
podążasz polną drogą w pozaprzeszłą dal.

Papieżyco cichych, włodarko polany umarłych,
płaczko o oczach bez łez, zmawiam kadysz,
podążając śladem stóp przez pustkę miasta,
o nazwie trudnej dziś do wypowiedzenia.