Poczekalnia pod kapturem
Dodane przez Irena Michalska dnia 16.05.2015 05:25
Zbieram odpryski życia na drogę, której kierunek zaledwie pojmuję,
oszczędnie dzień do dnia, oszczędniej jeszcze noc do nocy.



Patrzył kiedyś obojętnie na takich jak on dzisiaj,
na ludzi, którym w dziurawą kieszeń wpełzła, znikając
z dłoni, wyrazista linia życia. Szukając jej, opuścił głowę.

Nie patrzy już w gwiazdy, ani w twarze przechodzących
ludzi, ale nawet na suknie i spodnie. Widzi własne i obce
stopy, niezliczoną ilość butów w różnym stanie zniszczenia,
drepczących do stacji powinności i konieczności,

czasem przebiegną trampki swobody lub malutkie
butki dziecięcej naiwności i wtedy, na krótką chwilę,
niespodziewany kadr filmu o dawnym życiu budzi
uśpiony grymas niedowierzania, zmieniający się
w uśmiech, szeroki i szczęśliwy, gdy zza węgła
raźno wybiegną butki podskakującego chłopca,

nasuwa wtedy głębiej kaptur na oczy,
by chronić jak najdłużej jego beztroskę
przed swoim przejściowym stanem kapitulacji.