Deus ex machina
Dodane przez stanley dnia 02.11.2015 13:59
Jasność
wśród
czerni,
złoto w głębi nocy, a w szmaragdową
zieleń i w purpurę szaty wdziera się fiolet,
prześlizguje
w heban,
wybiega
chybotliwe
fatum.

Gdy
pożytkuję
wiedzę; staje się
istotą wszechwiedzącą.
Żywię kult siły; on wszechpotężny.
Bywa dobry, wówczas promienieję. Na
złośliwości reaguję kasandrycznie, ale
obojętnieję,
gdy nijaki.

Moje
kolana drżą,
nie klękam,
dłonie błądzą, nie
klaszczą, podnoszę oczy,
nie dostrzegam wszechmocnego.
Zachowuję wertykalną dumę, która
umacnia mnie w uporze. Czuje odrazę do
gestów i pozorów zapału. Przyjmuję życie przez
grzeczność, nieustanny bunt jest w złym guście, nie
ogłaszam zwycięstwa, aby nie przyłapać in flagranti
własnego obłędu.

Jestem
szczodrobliwy;
puchnie mnogość zalet,
zżera mnie słodycz, ciąży jego
tajemnica i nieskończoność. Gdy blask
matowieje, autorytet słabnie. Jest jak znoszone
ubranie, którego muszę się pozbyć. Obnażony okazuje się
przypadkiem bezużytecznym, poronionym absolutem, opium dla
ubogich, wirusem albo zjawą, która pozbawia rozumu lub podtrzymuje
gorączkę.