o miłości albo operacja radykalna inaczej doszczętna
Dodane przez lu marta dnia 29.07.2007 19:28
jeszcze czasami
łączymy się na tym samym poziomie
czytając kolejny numer lanceta odczuwamy
zwodnicze dotknięcia


ciszą, przy zamkniętych lufcikach dusimy się
na raz. pozbawione powietrza jutro zmienia barwę.
parę brakujących znaczeń, kilka sylab, spóźniony
dwutakt, zajmuje krtań. kość, ość? bezosobowość

wciska się między cienie. rozetnij. mówią, że masz
złote ręce. pozwól odejść. ona nie należy już do nas.
sobie pójdzie i ja pójdę tam, gdzie gorąco, czerwień
i zieleń, jędrna i żywa jak miłosne wilgocie.

wrócę. jeszcze nieokreślonej jesieni. spotkamy się
nad wodą, albo w górach w obecności żalu wiary
i modlitwy. zakryj oczy dłońmi znajdziesz mnie tam
nagą, zwiniętą w zagłębieniu niby wąż koloru
kości słoniowej.