Uroczysty Dzień Komunii
Dodane przez Pavlokox dnia 14.07.2018 00:13
Wiele dzieci Dzień Pierwszej Komunii stresuje.
Mnie martwi, jak mój ojciec alkohol kupuje.
Zjadłem na śniadanie cały słoik konfitur.
Ojciec powoli ubrał się w stary garnitur.
Obawiałem się, że on może coś odwalić,
Choć obiecał ostatnio, że chce się poprawić.

Lecz przed mszą popijał z piersiówki za filarem.
Martwiłem się, że skończy się to zaraz larmem.
Wybrane dzieci niosły do ołtarza fanty
I wtedy ojciec zaczął nucić morskie szanty.
Moim marzeniem było zapaść się pod ziemię,
A ojciec niewzruszony śmiał się sam do siebie.
Dzięki Bogu, przy Komunii się uspokoił,
Ale tuż po niej potknął się i wypierdolił.
Głęboka cisza zapadła wtedy w kościele.
Z pomocą przybiegł ksiądz oraz parafian wiele.
Szybko wznieśli ojca z łukiem brwiowym krwawiącym,
A on wyrwał się i odszedł krokiem chwiejącym.
Po chwili leżał przy kościelnej bramie w rowie.
Miałem nadzieję, że nikt tego nie rozpowie.

Nie stać nas było na lokalu wynajęcie,
Zatem w mieszkaniu urządziliśmy przyjęcie.
Wraz z matką, ojca do domu przytaszczyliśmy
I w sypialni, pod kocem, go położyliśmy.
Ojciec zdawał się być w coraz gorszym stanie.
Z duszą na ramieniu jedliśmy drugie danie.
Otrzymałem w prezencie bez paska zegarek,
Z kolei ojciec, wcześniej, uzupełnił barek.
Wydawało się, że już zaczął pochrapywać,
Gdy począł od ściany do ściany się odbijać.
W końcu wlazł do salonu i spojrzał na wszystkich.
Zaczął się drzeć, nie oszczędzając przekleństw licznych.
Wreszcie, gdy się zmęczył, rzekł: "No i chuj, no i cześć."
Zrzucił obrus z zastawą. Nie było już co jeść.

Kiedy w końcu po tym przykrym dniu zasypiałem,
Że moje drzwi się otwierają usłyszałem.
"Komuniści jeszcze niedawno zabijali...
Kto to widział, żeby prezenty dostawali..." -
Wymamrotał ojciec i wlazł na moje łóżko.
Przygniótł mnie swym ciałem, widziałem tylko biurko.
Poczułem, jak zsuwa mi spodnie od piżamy
I wkłada mi coś siłą między pośladkami.
Jakby to było mało, pchał mnie w głąb pościeli.
Odtąd spotykało mnie to każdej niedzieli.
Potem zlazł ze mnie, wstaliśmy i znów mnie nadział!
Bez użycia rąk, od podłogi mnie oderwał!
Poczułem się wtedy bezradny całkowicie.
Opuścił mnie na dół, jak już doszedł obficie.
Posłusznie wykonywałem jego rozkazy.
Na spodniach mojej piżamy zostawił zmazy.
Po wszystkim włożył dychę do skarbonki mojej.
Na drugi dzień tyłek bolał mnie tak, że ojej...

Matka nie usłyszała jęków każdego z nas.
Zdecydowanie był to dla mnie zbyt wczesny czas.
Pierwszy raz z ojcem do przyjemnych nie należał.
Krem nawilżający sytuacji nie zmieniał.
Zanim zmusił mnie do robienia tego świństwa,
Nucił mi ulubioną melodię dzieciństwa.
Potem skrytykował mnie, że się nie starałem,
Ale nigdy wcześniej seksu nie uprawiałem.
Zapowiedział też, że na następną niedzielę,
Pożyczy od kolegi statyw i kamerę.
Takie taśmy dobrze w Niemczech się sprzedawały,
A w planach ojca budżet domu zasilały.
Cennik nagrań z bajtlami był wygórowany.
Zazwyczaj żaden gwałt nie był symulowany.

Przez całą noc dręczyło mnie poczucie winy.
W pokoju unosił się zapach wazeliny.
Zabrałem stertę ręczników z pokoju mamy.
By mnie znów nie dopadł, wepchnąłem do piżamy.
Nie była to, co prawda, solidna bariera,
Ale czasami go po prostu zniechęcała.
Słyszałem za ścianą pochrapywania dźwięki.
Bałem się choć na chwilę skoczyć do łazienki,
Lecz nad ranem zasnąłem w bólu i gorączce.
Czekały mnie wizyty w kiblu piekące.
Odtamtąd wolałem spać w pokoju mamuni.
Taki oto był Uroczysty Dzień Komunii...