ŚWIT, ŚWIT NA ULICACH!
Dodane przez shaning dnia 01.12.2018 00:00
Gęste się schodzą dziś mgły na balkonie,
Las dachów w bieli o poranku tonie.
Słońce leniwe przeciąga ramiona
I choć się budzi, to zda się, że kona.

Szczury śmietniki swoje opuściły,
Noc im sprzyjała, a świt im niemiły.
Już winda skrzeczeć jak co dzień zaczyna.
Lampy zgaszono. Która to godzina?

Poranek w mieście - jest w nim coś takiego,
Że myśli widzą, oczy nie dostrzegą;
Co pierś napełnia, jak kłamstwo trybunę,
I czego nigdy z myśli nie usunę.

Mgła nie opada, wiatr w drzewach śpi jeszcze,
Słychać ulicy burczenie złowieszcze;
Gdzieś pies ujada, gdzieś koty się droczą
I budzik dzwoni jak pajac ochoczo.

Ma w sobie miasto osobliwość taką,
Co jest ukryta pod kultury laką
Lub paraduje w złotych liter zbroi;
Milion demonów na jej straży stoi.

Nocą u progów wysokich zasypia,
Tam gdzie się piętrzą umowne pryncypia,
Rankiem się budzi, piersią mgieł oddycha
I święty spokój zabiera do licha.

Kawa wystygła, już od wczoraj czeka
Na spragnionego, sennego człowieka.
Telefon milczy - mgła za oknem siwa.
Od kiedy to już nikt się nie odzywa?

W zgodzie z naturą niegdyś ludzie żyli,
W puszczy polować w każdej mogli chwili,
Z rzeki pić wodę, rozpalić ognisko;
Świat był daleko, ale ludzie blisko.