Z cyklu: wiersze podróżne
Dodane przez IRGA dnia 05.01.2019 14:44
Plac Cudów

tutaj przychodzi się tuż przed zmrokiem
gdy zasypia słońce
mury stają się bardziej czerwone

w usadowionej na dachu kafejce
popijam maghrebi marokańską miętową herbatę
drętwieje mi język
niewielkim kosztem mam widok na całość

u stóp zaklinacza ogłupiałe węże
nie reagują ani na muzykę ani na dotyk
uwiązana do skrzyni małpa gryzie łańcuch
na widok pana zamiera
spod płotu dobiega smętna melodia
beznogi żołnierz wciąż liczy na wsparcie

rozkrzyczany wielobarwny tłum
kolorowe światła
osłonięte od stóp do głów miejscowe kobiety
i turystki o gołych ramionach jednakowo
uciszają rozbrykane dzieci
wszędzie kolejki po sok
nic nikogo nie dziwi
nikt do nikogo nie ma pretensji

może tatuaż
buty
a zapiekane krewetki
kupuj co tylko chcesz
nie trzeba znać języka
wystarczą uśmiech i ruchliwe ręce

nie dobijam targu
ze sprzedawcą szczęścia
i bez haszyszu kręci mi się
w głowie



Marrakesz, Maroko