Pani Stasiu, lepsze domysły niż post ścisły – cykl
Dodane przez Grain dnia 11.01.2019 00:59
Przypon

Wyfrunęła z piruetów, dziewczęcych pleasowanek.
Krasnopiórka z babciną ręką do rysunków,
poprzez obrys konturówką pierwszych błysków.

Domykają się moje cienie, odwlekają w kątach
jej podzielności światłem. W przelotkiach oczu
wybiera się dobrze zażarty czas.
Na grunt, bez hamulca.


wierzchem pojechała

nie może być na kocie chyba
poetka z niespełnionej miłości do Stalina
ostał się Yeti w formie chronionych
znaków towarowych

a ja robię w ubezpieczeniach
interakcjach składkach dokładkach
z niedojedzonych talerzy w Barze Dworcowym
i wszystkich zachodach słońca
z niepełną liczbą wejść do uchylanych wnętrz
i półśrodków ziemi obiecanych


berek

w czasie przeszłym przesianym talerze nietknięte stawiane jak zarzuty
nieodsunięte po paru kęsach życie nie posmakowane

dziewczęca rozsada wybujała dojrzała na wyrwanie opuszkami palców
pierwsze rwania haftek i zgrzytanie zamków w pałacach na lodzie

proza kobiet nie w stanie surowym przystępnych w zasięgu kilku słów
otwartych jeszcze na nowe zasłony zapach sierści

nogami rozwodzących się z poezją sakramentalny krzyżyk na drogę
i wstyd po przepłoszone wspomnienia

w workach przydrożnej frasobliwości można zostawić wszystko co złe
umyć ręce dogoniony na szczęście w ostatnim cieple kołdry nie z urzędu


Appaloosa

Pani Stasiu. Łaska pańska może, nie jak wielokrotna rozwódka
ale także na pstrym koniu jeździ. Ardeńska, pociągowa szkapa najlepsza.
A maść pewnie tygrysia, choć nie ta z wycieczki na Węgry.
W pudełkach o wielkości jak te na kapiszony, sprzed czterdziestu lat.
Ożeniłem wszystko jednego dnia, jak odpustowy kramarz, bez konkurencji.

A moje dzieci to różnie żyją. Jednych złączyła stuła i OTUA,
a reszta na kocią łapę. A wnuczęta, nie dość, że piękniejsze od źrebiąt,
to dorastają co najmniej pięć razy dłużej. I wszystko przed nami.
Te całe namawianie hejta, wiśta, przez odkońskie nazwiska.

Czekam na trzecią część Władcy Pierścieni - Powrót Króla.
Podobno uśpili to piękne zwierzę grające Cienistogrzywego.
A miał być remake. Po Gandalfie Szarym, potem Białym,
Ryży mógłby się nie przyjąć.

Wprawdzie już nie chodzą kolędnicy z półparzystokopytnym turoniem,
ale panią to jeszcze stać na danie śmierci porządnego szpica,
spod dużego, polakierowanego palca. Chyba, że się człowiek majtnie.


Zamiast słonetu

Przez te oczy popiwne i brak miejsc parkingowych,
zostaje zmolestowany spacer, z sugerowanym umiarem
w przeglądaniu drugich, mijających mnie stron.
Jeszcze nie odróżniam tych płci przeciwnych.
Pewne jest tylko zakopulowanie wojennych ciupag.

Natenczas naprędce poniemczony janczar zza Nysy,
bez oznak ochędóstwa, szacuje nasze skóry.
Nie Jan Czarnoleski. Aczkolwiek
krzewią się bajpasy patrząc na te czasy.


Śmichy i guglotki z literówkami

Pani Stasiu, kiedyś miałem tak dobrą robotę na elektrowni,
że od późnej jesieni do wczesnej wiosny,
w czasie zdeterminowanym niejednym popytem,
robiłem Powolny Obchód Placówek Handlowych.

Jednakowoż w czasach z dwudziestym stopniem zasilania,
odczuwałem reglamentację ciepła w jeziorankach.
Jak już szły w parę, to na niższych kołturnach roboczych.
Opierając się na stojąco, w nadmiarze ubrania.

Pozostał ten brak rozdziału wszystkiego od złodziei
i kradniuszek serca. Jak Pani.