Na wkurwie z odwrotką - cykl
Dodane przez Grain dnia 01.02.2019 00:22
Dzwon Zygmunta nie jest stopem brązu z bawełną

Od dawna nie bywam usadzany w czyimś rozumieniu znaczeń.
Nie podlegam zakazowi opuszczania koszałek-opałków z awangardy,
w przeświadczeniu tyłowego, że zaliczył unitarkę i nie ma z przysposabianą
Courage ptasiego pomiotu z zapachem siarki w ogonie, po e-filtrach.

Nie jestem przestraszony ani zluzowany z dzieci z mojej kości,
panowie inżynierowie od latyfundiów walki
i insztalatorzy świeżego dobiegu, dotankowani w kosmosie
albo bełkotem pospolitym.

Czochrajcie się między sobą bez długu tlenowego, na metafizycznym,
bez dalszej potrzeby rozkopywania się z pełnego profilu psychologicznego.


Biedagroby i szczulica

To jeszcze nie pandemonium, tylko objawy choroby.
Bardziej zawiedzionych niż zawodowej, statystów i naturszczyków,
wchodzących w role drugoplanowych aktorów
objazdowej trupy z wieloprawia Rzeczypospolitej.

Są już założenia scenopisu i wymiany półsyntetyku,
na inny podpalony, w związku z castingiem
na pomocników inspicjenta.

Anieli grają, cuda wytaczają taczają.
Hej kolęda i pastorałka.


MS St. Louis. Transatlantyk


Polska jest jedynym krajem z ciągle rosnącą ceną
za śmierć Żyda, wschodzącym rynkiem
i płatnikiem tantiem od Drugiej Palestyny i wojny.

Pucybutem dla odświeżanych sumień i glansu pokoju,
ze sklasyfikowaną przez Mendelejewa szlachetnością.
Parchy ze wschodu wciąż nadają się na precedens
w amerykańskim rycie Talmudu, z licencją
drzewa wiadomości i sprawiedliwych, na geszef z próchna.

A chłopki liczący na jakieś skapnięcie z szynkwasu u Jankiela,
dołączyli do nagonki.

Proszę wycieczki.


Przyducha i kubelwagen, fileton po 14.04.2017

W jednej z ekshumowanych trumien
były trzy nogi, dwie głowy, pewnie rosyjskiego orła
i cztery miednice. Z ziemią Matuszki Rosssyji.

Może kiedyś wróci na nią jakiś nowy Kaszpirowski.
Bardziej niecierpliwi, z flagami Unii Europejskiej,
bili się o kawałek peronu, kiedy na przesłuchanie
wjeżdżał wyklepany w Niemczech polityk.


Piaskowanie kości przed wysyłką

Niedograbku trzeciego wieku,
internetowy przegrzebku z empatycznego zwałowiska.
Dziabnięty socjalizmem jakby przyszedł z Komodo.

Nie wiesz, że z Polaków to Dzierżyński najwięcej Ruskich wyrżnął,
dlaczego może i musi mieć pomniki już tylko w Moskwie.
Zastanów się dziadygo: najpierw były brane kobiety wartowniczki,
czy zasoby piwnic Pałacu Zimowego.

Nawet nie jesteś skarbkiem od składek, jednym z tych, którzy wyszli na swoje.
Choć nawykły do złodziejstwa, nie podniosłeś kłoska w PGR-ze,
albo koloru kwiatów procesji z kościelnymi chorągwiami.

Zanim się będziesz lasować wywołujesz politowanie,
u nawet niebędących potomkami na każdą literę,
wzywanych na przesłuchanie.
Odchylonych teraz jak moherowy beret.
Tej, która wybrała inaczej. Skoro można.


Hybrydy

Być może nie bierzesz niczego poza wierszami.
Półwolna od wypiski do wypiski: po spełnienie,
że zapadną komuś pod skórę.

Zaciągałem się mocno, wiatrem przez postawiony kołnierz.
Rozpuszczony w podjazdy. Jedynie po szron włosów.
Do ścinania słowami jak swoje, brutalnie sparowane gołębie.


Z portfolio Róży

Jeszcze niezepsuta solą i przebarwioną wodą
nakłada na buzię słuszną rację uchachanego brokuła,
wypełniając jedno z przeznaczeń
pustego nakrycia z wigilijnego stołu.


Z taśmoteki.

Przewijaliśmy się jeszcze.
Na szpuli z Cohenem, przy dogrywanej garibaldce,
jeszcze z kimś poprzednim, zakłócającym akustykę wnętrz.

Nie mogłem z nią być i strzepnąć z prześcieradeł.
Prawie wygaszony, lokalny konflikt serologiczny,
z międzylądowaniem w Toronto
i przechodzeniem przez strefy innych upławów.


Przedmieście Nyskie

Dosłoneczniła kwartał i część miasta.
Już bez ławek, bezzębną strefę płatnego postoju.

Inne stukania obcasów niż te,
kiedyś wyniesione ponad ołtarz katedry
na drugim brzegu. A nurt rzeki udziela azylu,
na ołów, połączone jak witraże oczy.


Dobra bajera może zadowolić

U siebie, na chłonnym pierwotnym rynku wsi w czasie darcia pierza i łacha,
mogłem zakładać i z dziesięć rodzin. W każdej zostać objęty dobrodziejstwem spiralki.
Monopolką łatać budżet i wypalać patologie, w kilku bractwach kogucikowych.

Tylko mój koleżka przekazywał coś więcej niż pozdrowienia od niby znajomka,
przyszywanego i zaszytego tęczowym trykotem, mistrza świata w kolarstwie drogi.

Był obdarzony zbyt dużym przyśpieszeniem emocjonalnym pod wieżą ciśnień.
I matem szprychy załatwiał dublujących go rywali z obsługi wyścigu
dookoła wanny galwanicznej albo innego stanowiska pracy twórczej.