loty
Dodane przez Barbara Stach-Gałązka dnia 16.02.2019 22:24
Wpadłeś przez okno do mojego domu,
robiąc z niego schronienie.
Lecz wiesz przecież, ja nie umiem
dbać o zranione zwierzęta: spójrz,
jakie brzydkie blizny
noszę pomiędzy barkami.

Więc jak rozkapryszone dziecko
wściekam się i mam żal, głupi żal,
że po upojnych nocach zawsze są dni
pełne podatków, przekrwionych spojrzeń,
niedomówień skotłowanych za kanapą
razem z parami nieświeżych skarpet.

A kiedy noce mdłości i długiego spadania
przechodzą w dnie małych zdumień,
ruchliwych lędźwi, rozejmu ze światem, wtedy to
zrywam się z posad, chwytam powietrze,
nim znów obróci się w ten smutek, którego
nie wymówią, nie zmilczą żadne usta.