Rynek
Dodane przez Maciek Froński dnia 02.01.2020 13:06
Kiedy rynek się o świcie
W mig rozświetla niby scena,
Już w Neptuna wchodzi życie,
Zaraz też w Nepomucena -
Każda z figur się powoli
Odnajduje w swojej roli.

Lecz nie tylko - tam i owam
Widać barwny bielski ludek,
A gdzie zwykle skrzy rozmowa,
Kawiarniany gdzie ogródek,
Ma swój stolik, ma swój stołek
Staromiejski kwiat - Ciziołek.

Lecz to nie jej czas, jest rano,
Ale oto, proszę, proszę,
Pokazuje twarz zaspaną
Chłopiec, co go zwą gawroszem.
Nie jest w szkole? I ma rację,
Bo jest lato, są wakacje.

Od Podcieni, od ulicy,
Mkną do sądu dwaj prawnicy,
Nierozmowni jednak jacyś,
Bowiem nic nie mówią prawie
Prócz "cześć pracy" i "cześć pracy";
Pogadają po rozprawie.

W odróżnieniu od kelnera,
W swym żywiole jest kelnerka,
W lewo zerka, w prawo zerka,
Zamówienia zewsząd zbiera;
Wziąć szarlotkę państwo raczą?
Dobrze, że już ruch się zaczął.

Nie upłynie pół godziny,
A na pewno się pokaże
Z kuflem piwa czerstwy starzec,
Pozaczepia w krąg dziewczyny,
By całusa która dała...
Więc - dzień dobry, Bielsko-Biała!