Sierpień 1984
Dodane przez Artur Wielgus dnia 23.01.2020 21:25
Jest czwarty sierpnia 1984 roku,

sobota, między 6 a 7,

wieczorem, wylot do Rzymu,

z portu lotniczego Kraków-Balice.



Przede mną stoją podenerwowane kobiety,

coś wiozą na handel.

Ja stoję spokojny, mam tylko rzeczy letnie.

Podchodzę pod odprawę celną.


Celniczka przeszukuje moje rzeczy.

Sprawnie zaczyna od sutanny.

Wie gdzie są głębokie kieszenie.

Wyjmuje z nich 4 kopie moich wierszy,



Grobu niezapomnianego i dwie kopie,

prawie wszystkich moich utworów.

Jestem klerykiem drugiego roku,

na urlopie dziekańskim.


Jadę na pielgrzymkę do Watykanu.

Mówię, że wiozę wiersze

w prezencie dla papieża, Jana Pawła II-go.

Na te słowa, obskakuje mnie 4 celników.


Ludzi w kolejce przepuszczają sprawnie,

a tylko mnie trzymają na boku.

Czytają moje wiersze, a ja myślę, już mnie nie puszczą.

W końcu najstarszy celnik mówi do mnie:


niech się ksiądz takimi rzeczami więcej nie zajmuje.

Dobrze powiadam, ale tego słowa dotrzymać nie mogę,

bo krzyczy we mnie sumienie.

Zabierają mi wiersze, ale puszczają mnie dalej.



Idę szybko z biletem w ręce, widzę -

już ruchome schody odciągają od samolotu,

zatem się śpieszę, w nerwach podaję bilet,

zapominając, że jest w dwie strony.


Ten który sprawdza, trzyma bilet w ręku, nie oddaje

i jakoś bykiem na mnie patrzy.

Pomyślałem, jeszcze mnie nie puszczą

i idę w stronę samolotu.


Ten z moim powrotnym w ręce biletem

stoi jak szakal bez skrupułów.

Idę na wygnanie, wsiadam ostatni do samolotu

i do dzisiaj patrzę, banicji prosto w oczy.