zdarzenie...
Dodane przez marzenna52 dnia 22.06.2020 01:17
ten mężczyzna który stoi w bramie za kratą

przygląda się dłoniom kobiet, one
chowają twarze za kotarą parasoli aby
deszcz nie zmył śladów
wieczornej ekstazy

nikt w życiu z nas nie jest czysty

jedna z nich gryzie paznokcie
nerwowo szuka kieszeni w płaszczu
jej dni są policzone na palcach, których zabrakło
do ściśnięcia zgwałconej bólem duszy

chciała jeszcze nakarmić gołębie rzucić okruchy
na dachy wszystkich kamienic
jakby jej podarunki miały
zagłuszyć skowyt rozdzierający
głodne ciało


- moja wina, że nigdy nie zamykam
drzwi przed obcymi w nocy


ten mężczyzna który stoi w bramie za kratą

jest niecierpliwy, szarpie za rękaw kobiety
one chowają twarze, podpuchnięte oczy
on je brał całymi garściami
chciałyby rękoma dotknąć jego ud
podniecić
zostawić ślad na kołnierzu koszuli


niektórzy błądzą do końca swej starości

ich dni są policzone na palcach, których zabrakło
do wzbudzenia ostatniej nadziei


ten mężczyzna który stoi w bramie za kratą

patrzy na dziewczynę z tatuażem ona
sprzedaje truskawki, na jej łydce dumnie napina
się granatowa palma, ciemna jak jej długie
miękkie włosy

kołysze biodrami kiedy układa kosze pełne czerwonych
podskakujących owoców

- jadłbyś jej z ręki gdyby podała do ust rozgniecioną
słońcem słodycz, myślami nakładał wianki
na pulsujące skronie
a palce ssał jak mleko z piersi matki

- błogość nadchodzi o zmierzchu, kiedy już nic
właściwie nic, nie muszę już nic

- moja wina, że zamykam drzwi przed tobą

parasole unoszą do góry, ponad dachy kamienic
białe oleandry, które chciałyby jeszcze pozostać
na balkonach Julii