Morska ballada
Dodane przez Michał Gajda - ku pamięci dnia 13.07.2020 09:20
Grudka piasku w pył się zmienia rozgniatana pod palcami,
fale pchają bliżej brzegu gruby kołtun wodorostów.
Lśnią tęczowo i pękają wodne bańki w szambie piany,
bitej z wody tchnącej padłem - ryb i morską solą, gorzko.

Morzem rządzą dziś meduzy, bo lewiatan w głębiach przepadł;
tylko nocą się wynurza, żeby w gwiazdach błyskać łuską.
W czasach, kiedy nawet jego, nie wypatrzy już luneta,
przyszło zdychać Krakenowi, a syrenom na ość uschnąć.

Głośne mewy kradną spokój, nawet wiatr przed nimi uciekł.
Kreślą koła nad śmietnikiem, krążąc jakby się uparły;
bowiem w sercach brudnych ptaków żyją zagubione dusze:
lecz nie dzielnych marynarzy, ale lumpów spod latarni.

Stary dzień dryfuje w chmurach i ucieka za horyzont,
przeczuwając koniec lata i czas nadchodzących sztormów.
Ile potrwa długa jesień nawet wróżki nie przewidzą,
bo nie mają szklanej kuli, a z dna flaszki im nie wolno.

To potrafi morski diabeł, pijaniutki od potopu.
Chleje rum z dębowych beczek w zatopionej brygantynie,
podśpiewując w myślach szanty, nie wie co ma z czasem począć,
więc sekrety ci wyjawi, jeśli tylko z nim popłyniesz.

Napojony krzepkim trunkiem, będziesz mógł przy sterze stanąć
goniąc dni schodzące w otchłań, nim za czarną linią zgasną;
dasz się porwać ciepłym prądom, na spotkanie oceanom,
których nie pokaże sekstans, ani żadna róża wiatrów.