Ballada o lipcowej zachciewajce
Dodane przez Michał Gajda - ku pamięci dnia 28.10.2020 20:48
Przyleciała latawica z podkasaną niecnie kiecką.
Wyszczerzyła białe zęby, pewna że pod słońcem lata
nawet serca sennych dziadków jak lipowy miód wymiękną,
którzy dla niej pod altanę w zdrożnych myślach będą wracać.

Popłynęło allegretto pszczelich brzęczeń o upale,
kiedy porzeczkowe łąki z trudem brały ciężki oddech
w kiście płuc różowych sokiem, którym ciągle brakowało
zwykłej chęci do istnienia i nie mogły już się podnieść.

Brakowało sił do do życia obwieszonym wiciom wierzby.
Nawet pies przy budzie poległ i zaniechał wojny z pchłami,
kiedy panna łaskotała, pod pachami i gdzieniegdzie
młodych chłopców i dziewczęta, ostre słońce mając za nic.

Winna temu zalotnica fruwająca w puchu mlecza,
ozdobiona bielą sukni przedpołudnia parnych godzin.
Nawet nie wiesz, gdy chłód rosy nad jęczmienne pole wzleciał,
żeby szukać chmur za lasem, które burze będą rodzić.

Zostań ze mną. Pozbieramy każdy kłaczek lotnych nasion,
wszystek kurz piaszczystej drogi, nikły cień wyschniętych krzewów,
żeby zasnąć odurzeni ciszą nieba, poza czasem,
za dziewanny chwiejnym masztem i pachnącą latem miedzą.