Sny. Odcedzić kartofle
Dodane przez Roman Rzucidło dnia 19.10.2021 23:21
Po pierwszym lepszym drugi jest znacznie gorszy. Drugi
jedzie ostro po bandzie, zasiewa chaos w księgowości,
czytelne pismo staje się paciorkowate, niezły bajzel
pod biurkiem, kryją go tylko łachy splecionych pajęczyn.

Nocna gorączka przynosi efekty specjalne,
które zaraz znikną. Zmyje je widok
na płonącą prerię. Moje sny cechuje wysoki stopień
rozwarstwienia. Ważka o rozmiarach śmigłowca
wczepia się w ścianę budynku. Tynk pęka, ze szczelin
parskają żółte miazmaty - to zew krwi.
Otwieram dłoń: ze środka patrzy oko diabła.

I w końcu trzeci. Rodzi się tuż przed świtem,
gdy parcie uruchamia pęcherz, śni się wtedy
wielki pisuar. Impuls do skorzystania z WC
uzdrawia obrzękłe wizje. Wymarły cyrk
znów jest pełen życia. Jebać w dupę ten cały
oniryzm, to już nie jest trendy. Proste potrzeby wyostrzają
obraz, by rzeczy mogły wrócić na swoje miejsce,
zero dragów i zwidów. Kiedy jest już po wszystkim

poranek znajduje mnie piszącego ten wiersz.
Za oknem szaroburo. Tak się cieszę, że
intensywnie pada deszcz.