SPACE TREK 3000: ALTARVEN (Część IIi)
Dodane przez Nadzieja dnia 28.10.2021 23:52

CZĘŚĆ III


Załoga Svena gwiezdnych dróg
poznała w życiu wiele;
gdy przekraczali obcy próg,
niejeden raz ich czekał wróg,
a rzadziej - przyjaciele.

Lecz gdy dotknęli Irion Tal
na samym skraju nocy,
zahartowani niby stal,
czuli, jak każdy ciała cal
przenika dreszcz jej mocy.

Spowijał ją roślinny gąszcz
po krańce widnokręgu,
a zstępujące światło słońc
perliło jezior szklistą toń
jak iskier rój w zaprzęgu.

Ogród się za ogrodem słał
zraszany przeobficie;
spiętrzonych kaskad strumień grzmiał
na zboczach górujących skał
i wprost kipiało życie.

Chłonął przez długą chwilę Sven
widoku czar z rozkoszą;
aż, otrzeźwiony nagle, rzekł:
"Niezwykłe... jednak powiedz, gdzie
domy się wasze wznoszą?"

Rzekł Fenn: "Nie przesłaniamy nic
naszą cywilizacją;
nie dojrzysz siedzib naszych lic,
zwiemy nasz napowietrzny szkic
hiper-lokalizacją."

Nim Sven zrozumiał słów tych sens,
siłą teleportacji
wznieśli się szybciej, niż ruch rzęs,
tam, gdzie kształt znikąd nagle zgęstł
na ósmej kondygnacji.

Choć byli wewnątrz, sala ta
nie miała ścian; lub raczej
miała powierzchnie jak ze szkła,
przez które się przeniknąć da:
"Tu mieszka się inaczej,

powiedział Fenn, "kształtować ją
możecie wedle woli;
materią wasze myśli są:
niech rzeźbią przestrzeń tak, jak chcą,
jak umysł im pozwoli."

Chociaż nieziemsko wprost to brzmi,
Ziemianie się stropili:
"Człowiek tu jak w gablocie tkwi:
miejsca nie strzegą żadne drzwi,
wejść można w każdej chwili."

Fenn ze zdziwieniem uniósł brwi:
"Któż miałby przyjść tu nocą,
kiedy znużone ciało śpi
po trudzie tylu długich dni;
kto miałby przyjść - i po co?"

Po czym uznawszy, że się już
obejdą bez pomocy,
kiedy spoczynku czas był tuż,
altarveniański wyszedł stróż
życząc im dobrej nocy.

Locke ze zmarszczonym czołem stał:
"Ten "dom" nas nie ochroni;
lecz skoro Fenn instrukcje dał,
przyznaję szczerze, że bym chciał
"wymyślić" trochę broni."

Jednak na marne poszedł trud:
choć każdy z nich próbował
snuć militarnych myśli w bród,
żaden się ich umysłów płód
nie zmaterializował.

Sven dał więc rozkaz: "Trzeba trwać
do rana nam na straży;
kolejno wciąż na warcie stać
i niech mi tylko żaden spać
wartownik się nie waży."

Tak też zrobili, kiedy świat
we śnie był pogrążony
nie zbrakło ni na chwilę czat;
czuwali, by nie ponieść strat
z nie wiedzieć czyjej strony.

Tymczasem nic przejrzystych ścian
nie tknęło; tylko z dworu
dobiegał szept, jak gdyby łan
zbóż gęstych szedł wokoło w tan;
łagodna pieśń wieczoru.