Nel mezzo del cammin di nostra vita
Dodane przez Leszczyński dnia 25.05.2023 23:15
Wyszedł tak w ciemną noc,
W ciemną noc samotnie wkracza;
Ciszę rozwiewa wiatru głos,
Choć cisza go już nie przytłacza;
Okryte rosą trawy pól
Szept ich przygniatany,
Cicho szepczą o blasku z gór,
Gwiazd nadeń nimi świecących

I idzie tak w dal bezkresną,
W dal cichą, głuchą, widm szadzi,
Gdzie wiatr siłą doczesną
Dysputy swe z trawą prowadzi;
Wolno krąży, szuka, patrzy,
Trawa pod nogami szepcze
Choć naciskiem się nie skarży
Jego stóp i duszy co rwie powietrze;

Kikimory w polach niepokojem okryte,
Wędrowały wzrokiem za nim,
I biesy snem nigdy nie przykryte,
Kroczyły szlakiem jego win;
Wtem naprzód biesy wyskoczyły
I kołują jego drogę w polu;
Jeden skaczę, inne ciężko zawyły
Trawa cicho jęknęła z bólu;

I ustał wreszcie, prosto u swego celu,
Gdzie cisza najcichsza była w okolicy,
I ręce zwrócił wysoko ku gwiazd niebu
I do Boga krzyczał, jak wszyscy katolicy.
Tylko wiatr zawiał i łza z oczu spadła,
Na biedną ziemie, która też płakała.
Nim skończył, gwiazda ostatnia zgasła,
A Pan milczał, gdy jego dusza drgała

Po chwili, tylko strzał się rozszedł
Wiatrem daleko poniesiony.
Niczym posłaniec, daleko doszedł
I każde wiedziały o tym jesiony
Które wokół pola mieszkały;
Zanim nastała cisza i na ziemie padł
Ból i cierpienie jego serce roztrzaskały,
A wiatr dalej z trawą rozmawiały.