PRZYSTANEK [fragment]
Dodane przez konrad ciok dnia 18.10.2007 12:54
Wiedziałaś, że na zwrotnicach kamienie
są mniejsze? Pociąg wibruje niepewny
gdzie się podziać. Odjeżdża, to fakt, a ty pewnie
jeszcze stoisz na peronie i płaczesz.

Drugą, niepewną nitkę dekorują różowe krzyżyki.
Z każdym odjeżdżam czterdzieści osiem metrów.
Mógłbym chyba powiedzieć - brnę, pod prąd.

Świat drastycznie się zmienił, kiedy na moment
odwróciłem wzrok. Zobaczę cię tam,
gdzie się zbiegają pasaty?
Na równiku cisza? Zobaczę cię tam, gdzie
się zbierają pasaty. Cisza jak na równiku.

Zostawiłaś u mnie krem nawadniający raj,
sąsiada i liczne włosy. Policzyłem,
mam ich kilkadziesiąt na lewym policzku.
Być może lustra w pociągach kłamią.

I może tak naprawdę nie jestem szczęśliwy,
choć w swoich oczach właśnie tak wyglądam.
To dobre oczy, sądząc po tym, że rozróżniam barwy.

Robi się chłodno. Jednak pluwiometr
pusty - zero, a więc jutro skoszę suche wydmy.
Zakładam sweter. Na koniec jakiś proroczy spacer,
na zwrotnik, zwrotnicę, lub po zwrot podatku
od decyzji wyjątkowej wagi.

Jestem sprawny, pod parą, jak mówią.
Z dniem 1 czerwca 2007 wskutek sporu pomiędzy
PKP Przewozy Regionalne a spółką WARS
w pociągach PKP PR nie kursują wagony barowe.
Ograniczono także znacznie ilość
wagonów sypialnych i do leżenia.
Jem więc prażynki czili, za dwa dwadzieścia osiem.

Nic osobliwego. Człowiek i jego myśli,
mkniemy. Pojawiam się w miejscach,
gdzie mnie nigdy nie było, siadam przy oknie,
bo jest wolne. Jeszcze mnie bolą
brodawki liściaste i niteczkowate, po tym
jak gryzłaś język a także go ssałaś.
Wiecie, to boli. Zajebiście.

Poza zasięgiem. Nie mogę odebrać twojego sygnału,
choćbym się nie wiem jak stroił. Niedobrze, ale myślę,
że przeżyję, osiągnąłem w tym pewną biegłość.
A to dzięki temu, że boję się tańczyć. Jak żaby - mówisz,
jak żaby - mówię.
W nocy rzeczy powstają na nowo, otwieram
okno i - zalążki domów, ikra świateł,
powijaki zamorskich krajów. Tak oto cicho
zawiązuje się przestrzeń. Wiatr rozwiewa włosy,
które już dawno przeszły twym zapachem.
Gwizd rozległ się akurat w chwili,
gdy na siedzenie upuszczałem papierosa?
Pytam!

A ostatnio jechałem tym nowym, wpatrzony
w migającą lampkę "awaria WC", bez trzymanki.
A przede mną siedział kieszonkowy hipnotyzer
jedzący maleńkie ptaszki razem z kośćmi.
Liczyłem przeżucia, obliczałem herce.
Stawaliśmy kilka razy, pozdrawiali nas rolnicy,
żony rolników, zwierzęta gospodarskie. Były też
gorące napoje.

Dziś jednak pośpiesznie - jak kolej Wiedeńska.
Mogę się przypatrzeć i rozpoznać kształty.
Tak oto przebiega
"Postrzeganie wg wikipedii w czterech krokach":

Prymitywna kategoryzacja - to nie ty.
Poszukiwanie wskazówek - gdak.
Sprawdzenie dla potwierdzenia - przebiegł kogut.
Zakończenie potwierdzania - tak, to kurnik.
Dosyć smukły.

Podejrzałem panią jak zmieniała rajtki
w przedziale obok. Wiatr podwiał zasłonę.
Było mi głupio jak wtedy, gdy ciasto do pizzy
oparłem na mące ziemniaczanej;
weszłaś do kuchni, gdy kończyłem ugniatać.
Stół kuchenny jest konstrukcji solidnej.

Podaję rękę, udzielam porad, pytam,
a potem dostaję odpowiedź, konduktor, bilecik,
legitymacja, taka ze światem jest interakcja.
Troską i lękiem czy się wyróżniam?
Lęk przed niebytem byt mi utrudnia.

Dosiadają się dwie dziewczyny,
jedna z nich ma spodnie jak ty
(kolorowe nitki, czerwone guziczki),
ale gorszą figurę. Druga
sepleni. Na prośbę robię zdjęcie,
musisz nacisnąć ten spust na górze,
flasz rozbłyszcza wszystko: wysoko - nisko,
przód - tył, strona lewa - prawa,
centrum - dalsze otoczenie (Yi-Fu Tuan).
Rozmawiamy chwilę,
ale szybko w oczach staje mi Ciszak
agresywny niczym urajcowany dzik.

Jestem eurytopem - wyszły i żyję.
Zostawiły zapach melonowych perfum,
papierki, ciepłe, miękkie oddechy,
które teraz muskają mi szyję. Światło jakieś
bemol, nie można czytać. Zwalniamy,
zmieniamy tory, szarpie nami, a jednak ciągle
do przodu.

Temptatio de impatientia - no bo ile można.
Ach, kiedy postawię nogę na suchym gruncie,
na ziemi jałowej? Dam ci kwiat dymnicy,
Skoro już skrzydła nie niosą mnie w przestrzeń,
jak cię wtedy nazwą? Dymka?
Przyszła Pani Konduktor - Ziemiórka
Pleniówka - myślę i puszczam jak śliwkę
przełamaną na pół, w której harcuje
ten czarny nieborak. W inwazji
o znacznej intensywności wędrówka
larw wywołuje wysoką eozynofilię krwi.
No, skoczył mi puls, ale trochę.

Przymykam oczy, Klee, komediant się
wciska, otwieram, Czarowni chłopcy pojawiają się
na tych stronach (rzęsy długie na stopę
i rozmarzony wyraz twarzy) nigdy jednak
nie zapuszczą brody, nie będzie ożenku.

W plecaku znalazłem krówkę, którą
zabrałem z biurka słodko przysięgając,
że zjem gdy ciebie nie będzie pod ręką,
kiedy będę musiał się czymś zająć,
kiedy nadmiar śliny zacznie rozsadzać usta.

[...]